Olejek złodziei od optima natura.

Olejek złodziei od optima natura.

Po raz pierwszy na jesień sięgnęłam po olejek, aby wspomagać swoją odporność. Trafiłam na bardzo polecany i rekomendowany olejek złodziei. Jego historia sięga czasów średniowiecza. Gdy XV-wieczną Francję trapi epidemia dżumy, czwórka złodziei rabuje domy umierających i chorych. Nie zarażają się jednak śmiercionośną bakterią. Tajemnica ich zdrowia tkwi w stosowaniu mieszanki naturalnych olejków eterycznych: goździkowego, cytrynowego, cynamonowego z kory i liści, eukaliptusowego i rozmarynowego. Złodzieje smarowali nią swoje dłonie, uszy, stopy oraz okolice ust i nosa. I tak właśnie świat odkrył miksturę zwaną odtąd „Olejkiem złodziei”, którą udoskonalono w XXI wieku w Optima Natura. (źródło ofemin)


Zachwycił mnie naturalny skład. Bardzo pomaga mi w czasie zimnych wieczorów jesiennych, wlewam kilka kropel do gorącej kąpieli. Często też stosuje go jako napar, który oczyszcza powietrze w pokojach. Należy uważać, aby nie stosować bezpośrednio na skórę. Przede wszystkim jest bardzo wydajny i ekonomiczny. Posiada delikatny i taki specyficzny, korzenny zapach. 

Elle Kennedy "Wyzwanie".

Elle Kennedy "Wyzwanie".

Pomiędzy czytaniem tych poważnych książek na seminarium często sięgam po jakieś lekkie. Często odrywają mnie od codziennych problemów i potrafią sprawić, że relaksuje się i zapominam o otaczającym mnie świecie. Zwłaszcza teraz, kiedy wieczory są mega długie i to naprawdę miły czas na ich spędzanie. 


Może się wydawać, że to typowa historia z amerykańskiego college'u - popularny i przystojny sportowiec oraz nie pewna siebie i swojego wyglądu dziewczyna. Jednak pod tym jest ukryte wiele problemów, które mogą dotyczyć młodych dorosłych. Złe relacje z rodzicami i ich partnerami, brak akceptacji swojego ciała, problemy z przeszłości, pochodzenie. 

Autorka w sposób naturalny ukazała przemianę głównej bohaterki Taylor, która dosłownie przeistoczyła się z zakompleksiałego kaczątka w pewnego siebie łabędzia. To wszystko zaczęło się dziać podczas znajomości z Conorem. Zaś on dzięki Tay sprostał problemom z przeszłości i przezwyciężył strach nad nimi. To nie jest typowy związek, gdzie wszystko idzie pięknie i gładko. Ich droga związku ma wiele wybojów po drodze i to jest właśnie piękne w tym wszystkim, że pokazano prawdziwe życie, a nie jakieś cukierkowe. To jak Conor pomógł Taylor na imprezie, kiedy ona dostała wyzwanie mające ją złamać to po po prostu jest przeurocze. Na największe ochy i achy zasługuje to jak on ją widział i na nią patrzył. To chyba nie jedna dziewczyna marzy o tym, a przynajmniej ja. 


Narracja jest z punktu widzenia Taylor i Conora, więc wiemy możemy poznać ich historię z różnych aspektów. Praktycznie naprzemiennie jest zmieniana narracja. Mamy czterdzieści trzy rozdziały i epilog, które znajduje się na 393 stronach.  Styl pisania Autorki jest lekki i sprawia, że chce się dowiedzieć, co będzie na następnej stronie. W taki sposób zarwałam nockę, aby dowiedzieć się co znajdzie się na końcu. Towarzyszył mi jeszcze typowy syndrom zakończenia naprawdę dobrej książki - pustka i co dalej, bo już nie ma na co czekać. 



Książkę polecę dla każdej miłośniczki romansów oraz osób, które chcą zrestartować swój umysł. Też także dla nastolatek, które mogą mieć problem ze swoimi kompleksami. To może być cichą pomocą i pokazaniem, że będzie lepiej.
Krem do rąk CPR botaniczny mak polny.

Krem do rąk CPR botaniczny mak polny.

W ostatnim czasie moją słabością są kremy do rąk. Uwielbiam je kupować i smarować dłonie. Jeśli bym mogła, to od razu kupię kilkanaście sztuk, aby tylko móc wąchać.



Pierwsze co mnie urzekło to delikatny zapach, który na dłoniach jest prawie nie wyczuwalny. Posiada lekką i delikatną konsystencję, nie jest ona zbyt gęsta. Jest koloru białego. Ręce pozostają nawilżone na następne kilka godzin. Nie wywołuje żadnych alergii, albo wysuszeń skóry. Po za tym posiada bardzo dobry skład. Jednak pozostawia biały ślad i ręce były lepkie.


Uwielbiam tą serię, nie wiem czy przetestuje inne wersje tego kremu. 

"All I want for Christmas. Świąteczna zamiana miejsc" Beth Garrod.

"All I want for Christmas. Świąteczna zamiana miejsc" Beth Garrod.

Niby jest koniec listopada, ale ja już uwielbiam czuć podekscytowanie nadchodzącymi świętami. Chyba bardziej od świąt uwielbiam tą atmosferę i czas wyczekiwania. Dlatego u mnie nie może zabraknąć książek w klimacie świątecznym.



Mamy dwie bohaterki Holly z Wielkiej Brytanii i Elle ze Stanów Zjednoczonych. Totalnie dwie różne osobowości i inne cele na życie. Jednak ich życie i zamiana dzieją się w okolicach świąt Bożego Narodzenia. To wszystko dzieje się przez to, że Elle musi rozkręcić swoje konto tylko na podstawie wpisów o tematyce świątecznej, bo bierze udział w #Gwiazd15k. Holly kocha Gwiazdkę, obserwuje Elle na instagramie i właśnie porzucił ją chłopak. Widzimy jak  poprzez zamianę miejsc dziewczyny poznają i uczą się nowych rzeczy. Doceniają to co mają, ale przeżyją też inne przygody. 

Mimo, że jest to książka z gatunku literatury młodzieżowej to wciągnęła mnie na maksa. Dosłownie nie mogłam się doczekać finału i tego jak potoczą się losy dziewczyn. Podczas czytania naszło mnie kilka refleksji związanych z tym co mam teraz i jak czasami biegniemy za jakimś nierealnym celem. Z pewnością chciałabym wziąć udział w takiej zamianie miejsc, a zwłaszcza w okresie świątecznym.
 


Totalnie prosta okładka, bez skrzydełek i innych udziwnień. Rozdziały mamy pisane z dwóch perspektyw. Często też zawierają dni odliczane do Gwiazdki. Bardzo przyjemny język. Posiada 408 stron.



Polecę dla każdej miłośniczki świąt Bożego Narodzenia oraz dla każdej nastolatki, która myśli że followersy i lajki na instagramie są najważniejsze.

Odżywka rozplątująca Dream Long Elseve L`Oreal.

Odżywka rozplątująca Dream Long Elseve L`Oreal.

Nie mogę narzekać zbytnio na swoje włosy. Praktycznie oprócz nałożenia odżywki po umyciu, nie robię z nimi kompletnie nic. Dlatego całą pielęgnację skupiam właśnie na tych dwóch kosmetykach - szamponie i odżywce.


Pierwsze co mnie w niej urzekło to konsystencja. Nie jest ona zbyt zbita, ani nie płynna. Nie spływa z włosów. I przede wszystkim jest mega wydajna. Niewielka jej ilość wystarczy, aby na moje włosy do pępka, pokryć w całości. Bez problemu się spłukuje. Po wysuszeniu włosy są mega miękkie i przyjemne w dotyku. Wcześniej nie miałam problemów z rozczesywaniem włosów, więc nie zauważyłam tutaj wielkiej różnicy w rozczesywaniu włosów. Nie są one jakoś obciążone. Nie wywołuje efektu tłustych włosów, ani łupieżu. Zauważyłam, że trochę się stan poprawił. Jest mega zapach podczas mycia. Wszystko, co obiecywał producent jest zapewnione. 


 Jest super, moje włosy pokochały tą odżywkę, a ja czułam się jak gwiazda filmowa. W przyszłości do niej powrócę. 

Szminka Matte Legend Lipstick od Avon.

Szminka Matte Legend Lipstick od Avon.

Chyba ostatnio przeżywam jakiś szał na posiadanie szminek. Są świetnym elementem, który idealnie wykańcza  i nadaje to coś makijażowi. Nauczyłam się, że zawsze mam przy sobie szminkę i czuje się bez niej goła. 


Po pierwsze to wielkie wow, bo jest niesamowity efekt po pierwszym nałożeniu. Daje matowy wygląd i pozostaje długo na ustach. Nie ściera się łatwo. Jednak po zjedzeniu obiadu na moich ustach pozostały jej resztki. Nie miałam problemu z jej rozprowadzeniem po ustach. Posiada kremową konsystencję. Lekko podkreśliła mi suche skórki (ale to jak każda matowa szminka). Nie zauważyłam, aby nawilżała usta. Ja mam ją w odcieniu Statement, ale pozostała cała gama kolorów jest czarująca. Posiada delikatny zapach, powiedziałam bym że budyniu. 


Ostatni, ale nie mniej ważny jest wygląd opakowania. Jest zamknięta w przepięknie zrobionym, srebrnym pojemniku. Jest on solidny, zamyka się na kliknięcie. Warto tutaj jeszcze napomknąć o szlifie pomadki, która jest zrobiona na kształt diamentu. Do tej pory nie spotkałam się z czymś tak ładnym. 
Wyszczuplająca bio-liposukcja, stymulator spalania tkanki tłuszczowej od Eveline.

Wyszczuplająca bio-liposukcja, stymulator spalania tkanki tłuszczowej od Eveline.

Ostatnio zauważyłam, że mam problem z cellulitem. Nie wiem czy to efekt ćwiczenia mięśni ud, czy może już tak stara jestem, ale postanowiłam wziąć się za to. Nie miałam zbytnio ochoty na zabawę domowymi sposobami, więc sięgnęłam po booster do spalania tkanki tłuszczowej.


Jestem pod ogromnym wrażeniem, że możemy wymodelować w pewien sposób swoją sylwetkę poprzez kosmetyk, nie potrzebując do tego operacji plastycznych. Powiem szczerze, że podchodziłam do tego trochę sceptycznie i nie wierzyłam od początku w działanie tego produktu. Jednak po regularnym stosowaniu, tak jak zalecił producent codziennie rano i wieczorem wcierałam produkt okrężnymi ruchami, doczekałam się niesamowitych efektów. Chciałam tu jeszcze zaznaczyć, że ćwiczę partię mięśni ud i może to było też zasługą tego, ale nie widać u mnie tkanki tłuszczowej. Może nie mam super szczupłych ud, ale nie mam za to cellulitu. Też chciałam nadmienić, że kosmetyk posiada super skład, który jest w 100% wegański. 


To super kosmetyk, jak za tak niską cenę (20 zł), ponownie wrócę do niego.

Gąbka do makijażu od Ewy Schmitt.

Gąbka do makijażu od Ewy Schmitt.

Kiedyś używałam trochę gąbki do podkładu z DM, jednak nie była ona używana za często i też głównie służyła mi za ozdobę. Nie czułam nigdy potrzeby nakładania pokładu czymś poza palcami. Więc żadne gąbeczki czy pędzle się u mnie nie sprawdzały.


Jednak potrzebowałam czegoś do "przyklepania" korektora, bo zauważyłam że wtedy lepiej się trzyma. No i o wiele lepiej wygląda. Przez pewien czas używałam tej starej gąbeczki, ale non stop miałam przeświadczenie o tym ile może się znajdować tam zarazków, więc byłam zmuszona do zakupu nowej. Rozglądałam się za czymś niezbyt drogim, ale dobrym jakościowo. Za punkty w kauflandzie wzięłam gąbeczkę od Ewy Schmitt. Cena to 11.99 PLN, więc nie uważam tego za jakiejś super okazji, ale też nie przepłacimy za nią. W poszukiwaniach to taniej znajdziemy na allegro z wysyłką, ale w chińskich cena jest taka sama jak nie wyższa. Można wyglądać na promocji w rossmannie i naturze, ale nie orientuje się jak to cenowo wyjdzie.  


Gąbka sama w sobie jest dobrze wykonana i super współpracuje. Jest ścięta lekko, więc swobodnie można dotrzeć w każde miejsce. Mogła mieć bardziej zaokrąglony czubek, ale nie jest tak jeszcze tragicznie. Jest dosyć miękka. Po kilku myciach nadal jest w takim samym stanie. Nie zauważyłam, by wpijała mi korektor. Po prostu nakładam korektor na twarz i gąbeczką go wklepuje. 
Ekspresowe serum do twarzy i szyi wygładzająco-ujędrniające 'Jagody acai' Antyoksydacja Ziaja.

Ekspresowe serum do twarzy i szyi wygładzająco-ujędrniające 'Jagody acai' Antyoksydacja Ziaja.

Nigdy jeszcze nie miałam sposobności, aby testować serum odnośnie mojej szyi. Wiele słyszałam aby dbać o nią, bo dzięki niej tak naprawdę można poznać wiek kobiety. Nawet moja nauczycielka z podstawówki używała specjalnych poduszek do spania, aby nie mieć zmarszczek. 


Przyjemne uczucie nawilżenia dało się odczuć już od samego nałożenia produktu na skórę. Jest ona niezmiernie miła w dotyku. Nie ma uczucia ściągania, ani lepkości. Jest też super na twarz, o czym nie wspominałam na początku. Nie zrolował mi się wcale makijaż. Może przez to, że działał jak baza, skoro drugim składnikiem jest silikon. Nie zauważyłam, aby jakieś zaczerwienienia się zmniejszyły, albo zostały zredukowane. Nie miałam efektów ubocznych w postaci zapychania się czy wyprysków. Kolejną jego zaletą jest to że szybko wchłania się w skórę, co na prawdę ułatwia poranne przygotowywanie się. Posiada delikatny zapach, który jednak nie pozostaje z nami na długo. Opakowanie jest w sam raz, nie miałam problemów z zacinającą się pompką. 


Nie wiem czy czuję teraz potrzebę używania tego serum w tym momencie. Jest super, ale chyba nie dla mnie obecnie. 

Urodzinowa pamiątka.

Urodzinowa pamiątka.

Nie tak dawno kończyłam 25 lat, to dość "okrągły" wiek. W tym wieku wiele moich znajomych jest już po studiach, bierze ślub. Znaczna większość zaczyna swoje samodzielne, dorosłe życie z poważną pracą. Często także występuje kryzys ćwierćwiecza, bo wtedy czeka większość życiowych zmian. Ja postanowiłam te urodziny spędzić trochę inaczej. Nadrabiałam także za poprzedni rok, kiedy zamknęli nas z powodu pandemii. 


Z okazji 25 pełnych obrotów wokół słońca postanowiłam przygotować 25 miłych niespodzianek dla siebie, które zrobię w miesiącu październik. Jedną z nich jest namacalne upamiętanie swojego istnienia. Zdjęcia na pewno w tej sytuacji wpisują się na pewno, ale chciałam czegoś bardziej wow. Czegoś, na co będę spoglądać codziennie i będzie mi przypominać, że jestem wyjątkową gwiazdką na niebie. Wybrałam totalnie coś prostego, a zarazem robiącego efekt. Padło na mapę gwiazd z datą, godziną i miejscem moich narodzin — klasyczna personalizowana mapa nieba.




Mogłam tam wpisać swój tekst oraz podać te dane. Moją małą uwagą jest to, że nie dokładnie odwzorowali współrzędne geograficzne do mojego miasta. To też może być po części moja wina, bo przy momencie akceptacji nie sprawdziłam dokładnie współrzędnych. Jednak, co jest super, to dostajemy projekt do akceptacji i możemy poprawić jeszcze przed drukiem. Kolejną pozytywną rzeczą jest możliwość wyboru koloru ramki lub wersji bez, a także rozmiaru (40x60, 50x70, 60x80). Wszystko przychodzi mega zapakowane w tekturę i stretch. Dodatkowo pleksa jest pokryta folią, która go zabezpiecza przed zarysowaniem. Papier, na którym jest wydrukowana mapa jest jakby ze strukturą. 


Taki plakat to świetny prezent na 25 urodziny, ale też i na inne uroczystości. Moja koleżanka z pracy po tym jak zobaczyła mój plakat to stwierdziła, że zrobi podobny na rocznicę ślubu dla swojego męża. Znajdziemy wiele pomysłów i inspiracji do stworzenia idealnego prezentu. Mamy różne rodzaje plakatów, możemy podzielić je na ze zdjęć, mapy podróży, mapy gwiazd. 

Tonik z kwasem hialuronowym "Jagody acai" Antyoksydacja Ziaja.

Tonik z kwasem hialuronowym "Jagody acai" Antyoksydacja Ziaja.

Lubię wieczorem przed snem, po całym demakijażu, spryskać twarz mgiełką. Kiedyś przemywałam płatkiem nasączonym tonikiem, ale teraz zauważyłam, że lepiej działa w formie z rozpylaczem. 


Nigdy nie uważam, aby tonik miał zmywać makijaż, więc go w taki sposób nie testowałam. Od tego mamy płyny micelarne i inne do demakijażu mleczka. Po spryskaniu czuć przez chwilę taki delikatny zapach, który nie zostaje z nami na długo. Skóra jest nawilżona i wygładzona. W wyglądzie promienieje. Nie przesuszył, ani nie spowodował innych problemów skórnych. Czuję takie lekkie odświeżenie skóry. W lecie na skórę bez makijażu w upalne dni będzie idealny. Atomizer nigdy się nie zaciął i działał ekstra. A po za tym jest mega wydajny przy takiej niskiej cenie.


Chyba przy nim pozostanę, a jak nie to pewnie wypróbuję jeszcze inny z ziaji. 
Micelarny żel do mycia twarzy Fresh Juice Bielenda.

Micelarny żel do mycia twarzy Fresh Juice Bielenda.

Niestety musiałam na razie odpuścić stosowanie żelu micelarnego z bebeauty, chociaż nadal go kocham pełnym sercem. Po ponad pięciu latach stosowania poczułam, że moja skóra go już nie toleruje i musiałam go odstawić. Nie wiem czy ostatnio czegoś nie zmienili w składzie. Kompletnie nie widziałam, co wybrać i skusiłam się w promocji w drogerii na bielendę. 



Pierwszym uczuciem to było takie oczyszczenie twarzy, ale jednak poczułam małe ściągnięcie. Dogłębnie usunął cały makijaż i brud z mojej twarzy. Wystarczyła na to jedna pompka produktu. Za co muszę pochwalić, bo jest wydajny i mega przemyślane jest to rozwiązanie z aplikatorem. Podczas używania czuć delikatny zapach, który nie pozostaje na długo. Po zastosowaniu moja cera jest delikatna i przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam, aby była jakoś nawilżona. Konsystencja jest taka niby żelowa, ale jednak wodnista. 



 Nie wiem czy do niego wrócę, nie zdobył mojego serca.

Krem do twarzy typu anti-aging Face Cream Swederm.

Krem do twarzy typu anti-aging Face Cream Swederm.

Czasami zdarza mi się użyć kremu, który ma mnie zabezpieczyć przed zmarszczkami. Jednak to nie jest na razie jeszcze coś efektowanego, raczej takie małe zabezpieczenie.  


Pierwszą rzeczą jaką w nim odkryłam to ekspresowe wchłanianie się. Cera jest nawilżona i trochę odżywiona. Nie ma efektu tłustego filmu, nic się nie świeci. Nie ma efektu przesuszonej skóry, a przede wszystkim suchych skórek. Jest za to efekt promiennej skóry. Krem mnie nie zapchał i nie spowodował niedoskonałości. Na sam koniec zostawiłam kwestię zmarszczek, nie zauważyłam zbytniej różnicy, ale może troszkę jest na plus z ich zwalczaniem. Konsystencja jest w taka w sam raz. Nie było problemu z jej rozprowadzaniem po twarzy. 



Świetny kosmetyk, jednak nie skradł mojego serca jak na to liczyłam.
 

Ćwierćwiecze.

 Przez ostatni miesiąc przed urodzinami totalnie się nie przejmowałam, jakby to powiedzieć nie przeżywałam tego wcale. Dużo się działo w pracy, ale też na pierwszą połowę października zaplanowałam sporo rzeczy - dwa wyjazdy. Miałam totalnie zajętą głowę, aby nie popaść w depresję okołourodzinową. Miałam w tamtym roku i nie było to miłe. 


Same urodziny spędziłam w pracy. To było całkiem miłe, bliscy ludzie przychodzili do mnie z życzeniami, a ja mogłam ich poczęstować ciastem. Nie przeżywałam tego jakoś, że zmarnuje swój dzień urodzin, bo spędzam go 8h w pracy. Celebrowałam po prostu chwilę i dałam sobie czas na spełnianie niektórych przyjemności już wcześniej. Po pracy wtuliłam się w koc, włączyłam "Squid game" oraz wcinałam słodycze. Po ostatnich dniach to było naprawdę mega relaksujące. 


Nie przejmowałam się też, jak kiedyś miałam to w zanadrzu, że mało osób na tablicy na fb składa mi życzenia. Po prostu to tylko statystyka. Masę wiadomości dostałam w prywatnych wiadomościach. Totalnie z wiekiem inaczej patrzę na wszystko.  


Czy dopadł mnie kryzys ćwierćwiecza? Teraz nie. Ale była sytuacja na przełomie maja/czerwca, kiedy naprawdę czułam się źle ze sobą, nie wiedziałam co dokładnie chce robić w życiu i jak planować swoje życie. Obecnie skupiam się na teraźniejszej chwili. 

Tusz do rzęs Big Volume Explosion Mascara Eveline.

Tusz do rzęs Big Volume Explosion Mascara Eveline.

Mimo wszystko czasami zdarza mi się zdradzić swojego ulubieńca tusz Lovely na rzecz spróbowania czegoś nowego i innego. Zwłaszcza, że jak tylko zobaczyłam tą szczoteczkę to automatycznie się w niej zakochałam. 


Na samym początku musiałam się nauczyć manewrować szczoteczką, aby nie sklejać rzęs. Jest mega duża i silikonowa. Nie nabiera się na nią zbyt dużo produktu. Tusz nadaje im intensywny czarny kolor. Są trochę pogrubione, lecz wcale nie wydłużone. Nie zauważyłam, aby były jakieś grudki. Po kilkunastu godzinach zaczyna się minimalnie kruszyć. Nie miałam problemu ze zmyciem go, używałam do tego płynu micelarnego. 


Chyba nie będę do niego wracać. Nie podbił mojego serca tak jak bym pragnęła. 
 

Szampon do włosów kręconych i falowanych Curl Manifesto Kerastase.

Szampon do włosów kręconych i falowanych Curl Manifesto Kerastase.

Ostatnio zauważyłam, że jednak moje włosy są falowane i podatne na naturalne kręcenie. I co więcej, te loki zaczęły mi się podobać. Chciałam się przekonać, czy szampon do włosów kręconych może mieć na nie wpływ. 


Po pierwszym umyciu moje włosy były troszeczkę ładniejsze niż zazwyczaj, jakby miękkie i trochę się jakby układały. Nie zauważyłam, aby były lepsze fale na włosach. Pozostaje na nich taki delikatny zapach, który nie jest moim ulubionym. Nie zauważyłam, aby moja skóra głowy była w pełni oczyszczona. Konsystencja jest w sam raz. 


Szampon za tą cenę nie do końca spełnia moje oczekiwania. Jednak do niego nie wrócę. 
 

Nowe zdobycze do bujo.

Nowe zdobycze do bujo.

Niestety nie będzie to regularny post, bo nie zamierzam się aż tak bardzo gromadzić tylu rzeczy do bujo i co raz wpadać w szał zakupowy. Jednak taki post może być inspiracją dla innych osób, zwłaszcza takich które zaczynają zabawę z tym. 


sklep action - washi tapes (3,39 zł /zestaw) i metaliczne markery (5,99 zł /zestaw)


Sklep Kik - washi tape z Disneya (2.00 zł/zestaw) 


Sklep Pepco - nożyczki ozdobne (4.89/zestaw)

Jagna Rolska "Tajemnice ogrodu Foksal".

Jagna Rolska "Tajemnice ogrodu Foksal".

Wszyscy praktycznie po kolei zachwycają się historią Bridgertonów. Ja jednak postawiłam bardziej na wspieranie polskich autorów i wybrałam polską odpowiedź na tą książkę. 


To jest trochę stylizowane na połączenie romansu i kryminału. Czyli jeszcze takiego czegoś nie miałam chyba szansy czytać w takim wydaniu. Chociaż nie ma takich scen erotycznych jak w Greyu czy 365 dni. Uwaga, spoiler - mamy po prostu zaznaczone, że coś się dzieje, ale nie opisane do końca. Mamy za to trupa, zagadki, tajemnice, schadzki i to wszystko dzieje się w czasach stanisławowskiej Warszawy. To jeden z moich ulubionych momentów w historii, trochę taka cisza przed burzą - rozbiorami. A jeszcze w tle mamy tytułowy ogród, w którym odgrywa się wiele spektakularnych wydarzeń tej powieści. Jak to mówią "ta dzisiejsza młodzież jest zepsuta" to wcale nie jest prawdą, bo wcześniej także była po prostu niegrzeczna, o czym przekonujemy się w książce. Po za tym poznajemy też codzienne życie w XVIII wieku, a przede wszystkim konwenanse - szkoła hrabiny Osnowieckiej czy dużo przyjęć.  No i przede wszystkim życie bez prądu, internetu i smartfonów. 



Okładka jest zbyt mroczna dla mnie i totalnie mi się nie podoba. Historia jest zapisana na 350 stronach i podzielona na 13 obszernych rozdziałów. Czyta się w miarę okej, narracja jest wciągająca i nie da się po prostu oderwać. Chce się poznać co będzie dalej, na następnej stronie. 


Myślę, że jeśli Bridgertonowie wywołali taki szał to i ta powieść Jagny Rolskiej zasługuje na to samo. Polecę dla każdego, kto kocha tajemnice, kryminały, zagadki, a także dla miłośników romansów.

Laura Zimmermann "Oczy mam tutaj".

Laura Zimmermann "Oczy mam tutaj".

Czasami żałuję, że kilka lat temu nie miałam dostępu do takich książek. Chociaż nie miałam aż takich dużych problemów z samoakceptacją ciała, to wciąż jest to literatura idealna dla dziewczyn w dojrzewającym wieku. 


Greer to zwykła nastolatka z niezwykłym rozmiarem piersi. Próbuje to ukryć pod wielkimi, oversizesowymi ubraniami. Po za tym ma też inne problemy, np. z chłopakami, a szczególnie jednym - nowym w szkole Jacksonem. Do tego dochodzi uczestnictwo w szkolnej drużynie siatkówki. Historia uczy nas na pewno trochę pokory i pozwala rozmyślać nad tym, jak inni mogą odbierać swoje ciało i jakie to może rodzić problemy. Mogą być dla nas nie istotne, a dla innych będą zmartwieniem przez większość dnia. 

Autorka pokazuje w tej historii dużo o ruchu body positive i robi to w super sposób, jakby miała naprawdę w tym dużo doświadczenia. To też pokazuje, że dla nas to mogą być nieistotne, błahe problemy nastolatki. A dla niej to jednak jest duży problem w niezaakceptowaniu swojej kobiecości. Duże piersi to kłopoty z kręgosłupem, dyskomfort podczas najprostszych czynności czy brak dopasowania i znalezienia odpowiedniej bielizny oraz ubrań. 




Książka posiada 378 stron i jest podzielona na 69 rozdziałów. Nie są to jakieś bardzo długie rozdziały - czasami mają po ponad stronie długości. Muszę tutaj pochwalić narrację, bo mega świetnie się czyta i idealnie wczuwa w problemy oraz nastrój bohaterki. Różowy kolor okładki jest idealnym doborem do tematyki książki.  


 Myślę, że każda dojrzewająca nastolatka powinna przeczytać tą książkę. A zwłaszcza ta, która zmaga się z problemami samoakceptacji ciała.

Żel pod prysznic Fa Magic Oil.

Żel pod prysznic Fa Magic Oil.

Przyznam się szczerze, że kupowałam kosmetyk w pośpiechu, kompletnie nie mając czasu, aby zerknąć co to dokładnie jest. Po prostu wzięłam, bo różowe. 


Zacznę od konsystencji - jest typowa jak dla żeli, jednak nie przecieka nam przez palce. Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze się pieni. Jakkolwiek to zabrzmi, dobrze myje ciało i skutecznie oczyszcza. Po wytarciu się, skóra jest miękka w dotyku. Nie zauważyłam, aby skóra na niego zareagowała alergicznie. Spodobała mi się też butelka, bo jest przezroczysta i widać ile produktu nam zostało. Kosmetyk jest wydajny. Posiada delikatny, taki kwiatowy zapach, nie utrzymujący się zbyt długo na ciele.


 Na pewno kiedyś się jeszcze na niego skuszę. 

Projekt denko #28

Projekt denko #28

 


Regenerujący szampon do włosów zniszczonych Garnier Fructis Papaya Hair Food - jeśli go dobrze nie spłukałam to bardziej przetłuszczały mi się włosy, a tak to posiadał ładny zapach. 
Więcej pisałam tutaj.



Pędzel do różu z aliexpress - uwielbiałam go, chociaż podczas mycia mi się rozleciał. To był pierwszy raz kiedy samo włosie wypadło. Próbowałam go ratować, jednak to nie było to samo.
Więcej pisałam tutaj


Pianka do golenia nóg Balea - cudowny zapach, dało się dobrze ogolić nogi. 
Więcej pisałam tutaj.


Krem do twarzy jagody acai Ziaja - super krem, idealny pod makijaż, ale jednak to nie było to dla mojej cery. 
Więcej pisałam tutaj.


Żel pod prysznic Velvet orchid & argon - tak miałam ochotę wyrzucić ten żel za tą pompkę, która prawie nigdy nie działa.
Więcej pisałam tutaj.


Pianka do higieny intymnej - gdy przeczytałam skład to się przeraziłam lekko i stosowałam do mycia ciała. 
Więcej pisałam tutaj.


Koloryzująca odżywka do włosów Wella - nie widziałam, aby poprawiła znacząco mój kolor włosów. Pod koniec używałam na siłę, by zużyć. 
Więcej pisałam tutaj.


Podkład do twarzy HD Liquid Coverage Catrice - super wykończenie, chociaż był chyba zbyt ciężki dla mojej cery. 
Więcej pisałam tutaj


Mgiełka do ciała Cocktail Collection Avon - to jest najlepsze co może być z mgiełek na rynku dla mnie. 
Więcej pisałam tutaj


Cleaner Mag - nie był jakiś za specjalny abym do niego kiedykolwiek powróciła. 
Więcej pisałam tutaj.



Tutaj robiłam porządki w łazience i zawsze podczas porządków odkładałam rzeczy, które mi się przydadzą i lepiej ich nie wyrzucać. Tym razem wiedziałam na pewno, że skoro tyle już leżą to na pewno nie użyje do twarzy, zębów więc po prostu poszły do kosza. Była tutaj elektryczna szczoteczka do zębów (wydawało mi się, że świetna na podróże), różowa gąbka z oriflame, szczoteczka do twarzy ebelin/balea oraz tarka do pięt z rossmanna.

Copyright © hope&faaith , Blogger