Laura Zimmermann "Oczy mam tutaj".

Laura Zimmermann "Oczy mam tutaj".

Czasami żałuję, że kilka lat temu nie miałam dostępu do takich książek. Chociaż nie miałam aż takich dużych problemów z samoakceptacją ciała, to wciąż jest to literatura idealna dla dziewczyn w dojrzewającym wieku. 


Greer to zwykła nastolatka z niezwykłym rozmiarem piersi. Próbuje to ukryć pod wielkimi, oversizesowymi ubraniami. Po za tym ma też inne problemy, np. z chłopakami, a szczególnie jednym - nowym w szkole Jacksonem. Do tego dochodzi uczestnictwo w szkolnej drużynie siatkówki. Historia uczy nas na pewno trochę pokory i pozwala rozmyślać nad tym, jak inni mogą odbierać swoje ciało i jakie to może rodzić problemy. Mogą być dla nas nie istotne, a dla innych będą zmartwieniem przez większość dnia. 

Autorka pokazuje w tej historii dużo o ruchu body positive i robi to w super sposób, jakby miała naprawdę w tym dużo doświadczenia. To też pokazuje, że dla nas to mogą być nieistotne, błahe problemy nastolatki. A dla niej to jednak jest duży problem w niezaakceptowaniu swojej kobiecości. Duże piersi to kłopoty z kręgosłupem, dyskomfort podczas najprostszych czynności czy brak dopasowania i znalezienia odpowiedniej bielizny oraz ubrań. 




Książka posiada 378 stron i jest podzielona na 69 rozdziałów. Nie są to jakieś bardzo długie rozdziały - czasami mają po ponad stronie długości. Muszę tutaj pochwalić narrację, bo mega świetnie się czyta i idealnie wczuwa w problemy oraz nastrój bohaterki. Różowy kolor okładki jest idealnym doborem do tematyki książki.  


 Myślę, że każda dojrzewająca nastolatka powinna przeczytać tą książkę. A zwłaszcza ta, która zmaga się z problemami samoakceptacji ciała.

Żel pod prysznic Fa Magic Oil.

Żel pod prysznic Fa Magic Oil.

Przyznam się szczerze, że kupowałam kosmetyk w pośpiechu, kompletnie nie mając czasu, aby zerknąć co to dokładnie jest. Po prostu wzięłam, bo różowe. 


Zacznę od konsystencji - jest typowa jak dla żeli, jednak nie przecieka nam przez palce. Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze się pieni. Jakkolwiek to zabrzmi, dobrze myje ciało i skutecznie oczyszcza. Po wytarciu się, skóra jest miękka w dotyku. Nie zauważyłam, aby skóra na niego zareagowała alergicznie. Spodobała mi się też butelka, bo jest przezroczysta i widać ile produktu nam zostało. Kosmetyk jest wydajny. Posiada delikatny, taki kwiatowy zapach, nie utrzymujący się zbyt długo na ciele.


 Na pewno kiedyś się jeszcze na niego skuszę. 

Projekt denko #28

Projekt denko #28

 


Regenerujący szampon do włosów zniszczonych Garnier Fructis Papaya Hair Food - jeśli go dobrze nie spłukałam to bardziej przetłuszczały mi się włosy, a tak to posiadał ładny zapach. 
Więcej pisałam tutaj.



Pędzel do różu z aliexpress - uwielbiałam go, chociaż podczas mycia mi się rozleciał. To był pierwszy raz kiedy samo włosie wypadło. Próbowałam go ratować, jednak to nie było to samo.
Więcej pisałam tutaj


Pianka do golenia nóg Balea - cudowny zapach, dało się dobrze ogolić nogi. 
Więcej pisałam tutaj.


Krem do twarzy jagody acai Ziaja - super krem, idealny pod makijaż, ale jednak to nie było to dla mojej cery. 
Więcej pisałam tutaj.


Żel pod prysznic Velvet orchid & argon - tak miałam ochotę wyrzucić ten żel za tą pompkę, która prawie nigdy nie działa.
Więcej pisałam tutaj.


Pianka do higieny intymnej - gdy przeczytałam skład to się przeraziłam lekko i stosowałam do mycia ciała. 
Więcej pisałam tutaj.


Koloryzująca odżywka do włosów Wella - nie widziałam, aby poprawiła znacząco mój kolor włosów. Pod koniec używałam na siłę, by zużyć. 
Więcej pisałam tutaj.


Podkład do twarzy HD Liquid Coverage Catrice - super wykończenie, chociaż był chyba zbyt ciężki dla mojej cery. 
Więcej pisałam tutaj


Mgiełka do ciała Cocktail Collection Avon - to jest najlepsze co może być z mgiełek na rynku dla mnie. 
Więcej pisałam tutaj


Cleaner Mag - nie był jakiś za specjalny abym do niego kiedykolwiek powróciła. 
Więcej pisałam tutaj.



Tutaj robiłam porządki w łazience i zawsze podczas porządków odkładałam rzeczy, które mi się przydadzą i lepiej ich nie wyrzucać. Tym razem wiedziałam na pewno, że skoro tyle już leżą to na pewno nie użyje do twarzy, zębów więc po prostu poszły do kosza. Była tutaj elektryczna szczoteczka do zębów (wydawało mi się, że świetna na podróże), różowa gąbka z oriflame, szczoteczka do twarzy ebelin/balea oraz tarka do pięt z rossmanna.

Krem do rąk Nivea Protective Care.

Krem do rąk Nivea Protective Care.

Nie chcę mówić ile ja już kremów do rąk zużyłam w ciągu tej pandemii. Płyny do dezynfekcji rąk całkowicie wysuszają moje dłonie. Dosłownie po każdym przyjściu do domu muszę smarować dłonie. Za to mam szansę przetestować różne rodzaje kremów i wybrać swój najlepszy.

Pierwsze wrażenie po nałożeniu kremu jest to ogromne nawilżenie i lekkość. Najważniejsze, że nie zostawia tłustego filtru na dłoniach i nie ma uczucia lepkości. Dłonie są nawilżone, wypielęgnowane i gładkie. Zapewnia ochronę dłoni i są one miękkie w dotyku. Nie mam już suchych skórek. Działanie nie jest jakoś mega długotrwałe. Dodatkowym plusem jest wosk pszczeli w składzie. Posiada delikatny zapach, który nie zostaje długo na dłoniach, ani nie jest jakiś natarczywy. Kolor kremu jest biały i zapakowany jest w tubę. Konsystencja nie jest za rzadka i nie za gęsta, powiedziałabym że w sam raz. 
Chętnie do niego powrócę, idealny na codzienne używanie.
Copyright © hope&faaith , Blogger