Niszcz pryszcz od Dla Kosmetyki.

Niszcz pryszcz od Dla Kosmetyki.

Jak zapewne wiecie mam cerę mieszaną, czasami ze skłonnościami do wyprysków. Dlatego raz na jakiś czas sięgam po specjalne kremy. 


Tym razem postawiłam na polską firmę i naturalne kosmetyki. Dodatkowo zamówiłam także płyn do mycia twarzy. A w gratisie dostałam ziołową herbatkę. Wszystko przyszło pięknie zapakowane. (co można było zobaczyć na ig (klik).


Krem bardzo dobrze rozprowadza się po twarzy. Nie zauważyłam by się ważył z podkładem czy pudrem. Efekty zauważyłam po kilku dniach stosowania. Opakowanie jest wytrzymałe i minimalistyczne. Krem nabieramy za pomocą pompki airless. Jest dość wydajny jak na kremy. Nie zapchał, nie podrażnił i nie wywołał żadnych efektów ubocznych. Dobrze nawilżył i zregenerował skórę. A najważniejsze - ilość wyprysków i zaskórników zmalała tak jak obiecuje producent. Lekko co mi przeszkadza to zapach. Ale da się wytrzymać. 

Składniki. 


Tego płynu używałam jako toniku codziennie po wieczornym demakijażu i czasami z rana przy porannej toalecie. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to zapach. Jak dla mnie jest intensywny. Moja cera była po nim lekko zmatowiona i znormalizowana. Zauważyłam także że zminimalizował pojawiające się wypryski. Raz na jakiś czas użyłam go także do demakijażu - z każdym rodzajem make upu poradził sobie świetnie, nie rozmazując niczego. 


Chętnie będę wracała do tych kosmetyków i tej firmy. 

Farba Camaleo od Delia - 3.3 Dark Chocolate Brown.

Farba Camaleo od Delia - 3.3 Dark Chocolate Brown.

Podobno z czasem się dojrzewa i podejmuje poważne decyzje. Ja chyba to już odczułam na sferze urodowej, zwłaszcza włosów. Chciałam wrócić do swego naturalnego koloru. A na głowie teraz mam resztki farby fioletowej i pojawiły się jakieś przebłyski miodowego blondu. Z wielką pomocą przyszła mi firma Delia i ich farba Cameleo Hair Color Cream. 


Swój kolor mam zbliżony do naturalnego w odcieniu 3.3 Dark Chocolate Brown. Chcę od razu zaznaczyć że jedna farba wystarczyła mi na jedno malowanie. Za jakiś czas znowu powtórzę. 


Farba przychodzi zamknięta plombą, także mamy pewność że nikt wcześniej nam nic nie pomieszał lub czegoś nie dodał lub zabrał w sklepie. Spotkaliście się z tym, że brakowało Wam czegoś z zestawu? Bo ja na szczęście nie. 


Auć, niechcący odrywając plombę jednego z opakowań odeszła z nim cała naklejka z polskim tłumaczeniem. 


W pudełku znajduje się 3-stopniowa farba do włosów, którą mieszamy w tej białej buteleczce. Dodatkowo w opakowaniu znajdziemy instrukcję, rękawiczki ochronne oraz odżywkę do włosów. 


Od firmy Delia dostałam także grzebyk do nakładania farby oraz szampon i odżywkę kreatynową. Niedługo na blogu pojawi się o niej osobna notka. 


Skład. 

Lash Artiste Waterproof maskara od Ingrid.

Lash Artiste Waterproof maskara od Ingrid.

Przez okres wakacji chciałam przetestować maskarę wodoodporną. Aby podczas upałów czy wypadów nad jezioro czy basen uniknąć efektu pandy. Tutaj wybrałam z firmy Ingrid. 


Nawet nie zaczął się dobrze sezon letni, a ja zabrałam się do jej testowania. Podczas płakania (na szczęście ze śmiechu :D) rozmazałam się. Zaraz potem zrobiłam test, pochlapałam wodą twarz - efekt rozmazany tusz. Nie spełnia słów producenta. Da się szybko nawet ją zmyć wodą i żelem do mycia twarzy. Szczoteczka jest silikonowa, w kształcie walca. Dosyć trudno nakłada się nią produkt na rzęsy, które też skleja. Lecz po kilku tygodniach używania, albo doszłam do wprawy albo tusz lekko podsechł i nie ma z nim większych problemów. Nadal nie jest 100% wodoodporny, ale daje radę. 


Niestety chyba nie powrócę do tej "wodoodpornej" masakry. 

4 urodziny bloga!

Nawet nie wiem kiedy zleciało te 4 lata blogowania! Sama sobie się dziwię, że wytrzymałam tyle czasu publikując tutaj. Znając moje podejście do rzeczy i ich szybkiego porzucania ich. 


obrazek nie mój, nie mam źródła


Przez ten rok wiele się wydarzyło. Nawet nie myślałam nad tym jak mój blog się rozwinął. I jak się zmienił. Poznałam autorytet w blogowaniu. Oraz naznaczyłam główny aspekt w blogowaniu - kosmetyki i książki. Ograniczyłam prywatność na blogu. W sumie to sama też się bardzo zmieniłam. 
"Złe matki są najlepsze" Matylda Kozakiewicz.

"Złe matki są najlepsze" Matylda Kozakiewicz.

Przychodzę dzisiaj z recenzją poradnika dla młodych mam. Podeszłam do niego z innej strony. Przeczytałam to jako osoba mająca w swoim otoczeniu kilka młodych mam i przyglądająca im się. 


Książka zawiera rady na okres ciąży oraz pierwszego roku dziecka. Autorka dzieli się swoimi przeżyciami i historyjkami. Chce postawić znak "stop" na wszystkie rady od matek, babć i ciotek. I ja się z tym zgadzam. Żyjemy w innych czasach niż one i inaczej postępujemy. 


Napisana jest w dość przystępnym języku. Dość łatwo się ją czyta. Naprawdę wciąga, bo chcesz się dowiedzieć jakie będą następne rady. 



Książka opatrzona jest cudownymi rysunkami Agaty Dębickiej. Z niektórych możecie się śmiać i mogą Was rozpraszać przy czytaniu. 



Podzielona jest na rozdziały. Jest ich 50. Nie są za długie bo mają 5 - 6 stron wraz z rysunkami. Dodatkowo autorka dodała wstęp i zakończenie oraz polecane miejsca w sieci. 



Czcionka jest dla mnie trochę przy mała. Mogła być o jeden lub nawet dwa rozmiary większa. Wymiarami książka jest idealna, zmieści się do każdej torebki. 



Idealny prezent dla każdej przyszłej lub nowej mamy. Szczególnie na baby shower.

Copyright © hope&faaith , Blogger