Podkład w kompakcie Newskin Deborah.

Podkład w kompakcie Newskin Deborah.

Na szybko złapałam go w Rossmannie, sprawdziłam tylko odcień i pognałam do kasy. W sumie potrzebowałam tylko pudru, a dostałam 2w1. 


Na początku bałam się że mnie zatka, albo da mi zbyt ciemny odcień. Używałam go delikatnie i niezbyt mocno nakładałam na twarz. Bałam się efektu maski. Nakładany w małych ilościach ładnie wykończa makijaż. Krycie jest w miarę, nie do końca. Używałam wraz z podkładem płynnym. Jednak podczas upałów nie jest jakoś mega trwały. Nie zauważyłam, aby wystąpiły jakieś wypryski lub alergie. Ogromny plus za lusterko i osobny pojemnik na gąbkę (której nie używałam).  


 Nie sądzę, abym wróciła do tego podkładu. 

Żel do włosów Curl Manifesto Kerastase.

Żel do włosów Curl Manifesto Kerastase.

Nigdy nie stosowałam żelu do włosów. A zwłaszcza takiego, który miałby mi pomóc w układaniu loków. 


Już po pierwszym spryskaniu zauważyłam jak moje włosy zaczynają być podatne na moje ułożenie. Pozwolił mi w szybki sposób na ułożenie loków, tylko przez ugniatanie włosów dłońmi. Nadaje plastyczności włosom. Szybki i super efekt na zrobienie loków. Konsystencja mnie nieco zaskoczyła. Myślałam, że będzie to jakaś żelowa formuła, ale jest to kremowa konsystencja. 



 Fajny produkt, ale chyba nie dla mnie. Może gdybym z rana miała więcej czasu na układanie włosów to tak. Na większe okazje chyba (cena odstrasza) zostanie ze mną, jednak będę się wspomagać lokówką.  

Pomadka do ust Milano Red Deborah.

Pomadka do ust Milano Red Deborah.

Ostatnio byłam w Rossmanie i w drodze do kasy natknęłam się na przecenę kolorówki Deborah. Było tego było dużo więc poszperałam, a że była za grosze (większość rzeczy 5-10 zł) to żal było nie brać. 



Wybierałam odcień trochę w ciemno, nigdy w prawdzie nie umiem dobrać koloru do swojej cery. Pomadka jest dobrze napigmentowana. Pomalowane nią usta są jakby nasycone kolorem. Wykończenie jest jakby lekko błyszczące, satynowe. Nie zauważyłam, aby moje usta jakoś zostały nią nawilżone. Trochę podkreślała moje suche skórki. Nie jest zbyt dobra w trwałości. Jednak muszę pochwalić za glamour opakowanie. 


Niestety nie spełnia moich oczekiwań jakie posiadam w stosunku do pomadek. Jestem zmuszona szukać dalej.

Soniczna szczoteczka do twarzy inFace Xiaomi.

Soniczna szczoteczka do twarzy inFace Xiaomi.

Od jakiegoś czasu polowałam na szczoteczkę soniczną Foreo, aby była w promocji. Chciałam coś, co by pomogło mi w dogłębnym oczyszczeniu twarzy. Jednak cały czas cena mnie odstraszała. W końcu kiedy miałam się zdecydować na kupno, nie pamiętam już gdzie, zobaczyłam wersję xiaomi. Kosztowała pięć, a nawet sześć razy mniej. Niestety nie ma jej w sklepach stacjonarnych, jest albo na aliexpress, lub allegro. Co mnie jeszcze zdziwiło to to, że na allegro cena różniła się od koloru! Jednak swoją zapłaciłam niecałe 60 zł.


Tytułem wstępu wspomnę o tym, że szczoteczka jest zrobiona z silikonu. Co znaczy, że nie muszę kupować nowych końcówek co jakiś czas. Odchodzą nam przy tym dodatkowe koszty. Przychodzi wraz z plastikowym etui, który ma dziurkę od dołu i można swobodnie tak ładować. Mówiąc o ładowaniu, bateria ładuje się troszeczkę, ale jednak trzyma bardzo długo przy codziennym 90 sekundowym oczyszczaniu twarzy. Posiada trzy tryby wibracji i 3 obszary z różną grubością wypustków. Jest łatwa w utrzymaniu. 


Ja najpierw rozprowadzam na morką twarz żel micelarny, dopiero później wkraczam z szczoteczką. Próbowałam także, aby na szczoteczkę nakładać żel i myć twarz, wtedy czułam że moja skóra nie jest w pełni oczyszczona. Szczoteczka mega dogłębnie i bardzo dokładnie oczyściła moją twarz. Po zabiegu skóra jest delikatna, jędrna i przyjemna w dotyku. Od razu lepiej wchłaniają się kremy, maseczki i sera. Efekt widać po kilku użyciach. Nie wiem czy to przez to, że znieśli zakaz maseczek, zmianę podkładu czy szczoteczkę, ale nie pojawiają mi się nowe wypryski. Wibracje są dosyć przyjemne. Szczoteczką mogę dotrzeć do każdej części twarzy i nie nagimnastykować się przy tym. 



Jest to mój niezmierny hit i odkrycie dosłownie roku. Dzięki temu małemu cudowi mam przepiękną cerę. 

9 lat bloga!

 Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Blog jest totalną terapią dla mnie i pokazuje jak się zmieniam. A przede wszystkim rozwijam. Obecnie nie mam za dużo czasu dla niego, tak samo jak na instagram. Jednak na myśl o porzuceniu i usunięciu tego nachodzi mnie smutek. Nie wiem jak jeszcze długo będę chciała to ciągnąć, jednak ostatnie 9 lat jest z lepszymi jakie miałam w życiu i cieszę się że blog mi przy tym towarzyszy. 

Smartwatch Amazfit Xiaomi GMS.

Smartwatch Amazfit Xiaomi GMS.

 Pamiętam jak w 2017 roku pojawiły się  pierwsze smartwatche jak i smart bandy na rynku. Wtedy nie mogłam znaleźć idealnego dla siebie. Raczej znalazłam - Apple Watch. Jednak cena (jak zwykle przy produktach apple) była z kosmosu. A znając Xiaomi, wiedziałam że nie długo pojawią się z podobnym wzorem, ale za niższą cenę. Niedawno w pracy zeszłyśmy na temat smartwatchów i przepadłam, bo zobaczyłam idealny dla siebie - Amazfit. Dodam, że wiele osób pytało się czy to apple. 


Na początku myślałam, że tarcza jest zbyt duża. Czułam się jak te lalki w grach ubierankach z za dużymi akcesoriami na rękę. Było też mi mega dziwnie pisać na klawiaturze oraz spać.  Jednak się zakochałam i przepadłam. Przez pierwszy tydzień jarało mnie wszystko - ile kroków dziennie robię, jak wygląda mój sen, ile razy bije mi serce na minutę. Ta statystyka to było coś dla mnie. 


Bateria wytrzymuje około dwa tygodnie na jednym ładowaniu. Ładuje się dosyć szybko. Tylko u mnie nie jest podłączony non stop telefon z zegarkiem. Oraz mam wyłączone wszystkie powiadomienia. Nie wiem czy to przez to, czy jakiś feralny model, ale mam wrażenie że źle mierzony jest sen i nie ogarnia, że chodzę i wyskakuje mi z powiadomieniem "zbyt długo siedzisz, czas się poruszać". 


Na samym początku było mi się dziwnie przyzwyczaić do noszenia zegarka (sick, nigdy go nie nosiłam) i sprawdzać tam godzinę, a nie na telefonie. Zwłaszcza jak gdzieś szłam i musiałam szukać telefonu w torebce. Jednak mimo wszystkich wad, kocham go niezmiernie i nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Shot do twarzy szyi i dekoltu Ananasowy trening skóry Ziaja.

Shot do twarzy szyi i dekoltu Ananasowy trening skóry Ziaja.

Wciąż poszukuję idealnego kremu dla siebie, a bardziej dla mojej skóry. Jest ona dosyć wymagająca i trudno mi znaleźć coś idealnego. Jakby za każdym razem, kiedy znajdę naprawdę wartościowy kosmetyk to coś jej przeszkadzało. 


Podczas aplikacji posiada delikatny zapach. Na szczęście nie jest to sztuczny zapach. Serum szybko się wchłania, nie pozostawiając lepiej warstwy. Po zastosowaniu kosmetyku buzia jest wygładzona i nawilżona. Czyli idealnie przygotowana pod makijaż. Shot nie zapycha i nie powoduje żadnej alergii na mojej cerze. Z wydajnością jest średnio. Na uwagę zasługuje także fakt, że kosmetyk jest wegański. 


Miejmy nadzieję, że moja twarz jednak na dłużej polubi shot i będę mogła do niego wracać. 
 

Copyright © hope&faaith , Blogger