Baza pod cienie Makeup Revolution.

Baza pod cienie Makeup Revolution.



Baza jest w sam raz. Nie zachwyciła mnie, ani nie oczarowała. Cienie się na niej utrzymują minimalnej dłużej niż bez niej. Nie podbija pigmentacji cieni. Nie sprawia, że jakoś lepiej się blendują. Jeśli nałożyłam za dużo bazy to w kącikach i na załamaniach się rolowała. Wyglądało to nieestetycznie. Jednak baza od MUR to nie jest najlepszy ich produkt. 




Baza pod cienie pochodzi z kalendarza adwentowego Makeup Revolution - You are the revolution.  
 

Bronzer Makeup Revolution.

Bronzer Makeup Revolution.



Od zawsze mam problem z konturowaniem, boje się efektu "British chavs". Nie miałam prawie żadnego problemu z jego rozprowadzaniem po twarzy. Współpracuje bez większych zarzutów. Miałam wrażenie, że trochę się osypuje. Musiałam się nauczyć go blendować, bo trochę odcień był dla mnie za ciemny. Utrzymuje się w miarę długo. 



Bronzer pochodzi z kalendarza adwentowego Makeup Revolution - You are the revolution.  

Odżywka do włosów Pitaja & Owoce Tropikalne Isana.

Odżywka do włosów Pitaja & Owoce Tropikalne Isana.



Na początku muszę wspomnieć o bardzo poręcznym opakowaniu. Nie dość, że jest przezroczyste (widzimy ile produktu nam zostało) to jeszcze jest wygodne w trzymaniu oraz sama konsystencja nie przylega do ścianek. Konsystencja jest zbita i gęsta, nie spływa i super się rozprowadza oraz spłukuje z włosów. Po jej użyciu moje włosy są ładnie wygładzone i wcale nie są spuszone. Wystarczy kilka ruchów prostownicą i są przepiękne. Ma mega intensywny zapach, który jest wyczuwalny podczas mycia, ale nie zostaje do końca na włosach. 



 Z chęcią wrócę może nie do tej konkretnej odżywki, ale do innych odżywek z tej serii.

Regenerujący balsam do ciała `Masło mango & masło Shea` Venus.

Regenerujący balsam do ciała `Masło mango & masło Shea` Venus.



Już po raz kolejny dałam się skusić kosmetykowi ze względu na jego urocze opakowanie. Jedną z rzeczy, na którą zwróciłam uwagę było to że po nałożeniu zostawia cieniutką warstwę na skórze. Jednak potem już się wchłania. Posiada słodki zapach, jednak nie jest on przytłaczający oraz chemiczny. Miałam wrażenie, że nawilżenie jest tylko na jeden dzień - dopóki nie wzięłam wieczornego prysznicu. Konsystencja jest w sam raz, taka typowa dla balsamu. Przez co wystarczy normalna ilość do użycia na jeden raz i balsam starcza na dłużej. 



 Nie jest to mój hit, nie wiem czy będę do niego wracać. 

Kalendarz adwentowy Balea z DM.

Kalendarz adwentowy Balea z DM.



 Uwielbiam otwierać kalendarze adwentowe i cieszyć się na każdą rzecz każdego dnia adwentu. W poprzednim roku skusiłam się na kalendarz z kosmetykami pielęgnacyjnymi. Wybrałam ten z Balea, bo miałam super opinię o tych kosmetykach z drogerii DM. Zawsze to było na moich listach zakupów z wakacyjnych podróży. Lecz jednak tym razem się zawiodłam. Jakość kosmetyków była poniżej przeciętnej i nie tak zapamiętałam tę markę. Moja skóra nie odczuła skutków pielęgnacji, kiedy używałam tych kosmetyków. Na całe szczęście to były tylko wersje podróżne, bo nie wyobrażam sobie zużyć pełnych opakowań. Niektóre z nich, np. balsam do ust wysuszył moje usta. Balsamy nie nawilżyły ciała. Nie wiem czy to mój kalendarz był taki felerny, czy naprawdę Balea się popsuła. 

Szampon do włosów `Granat` #Bodyfood Niqui.

Szampon do włosów `Granat` #Bodyfood Niqui.



Na początku byłam zachwycona szamponem, bo spełniał swoje podstawowe zadania - mył włosy i one wyglądały ładnie po myciu. Jednak pod koniec użytkowania stał się trudny do użycia i strasznie mnie męczyło używanie. Dobrze się pieni i myje głowę. Jednak nie było żadnego "wow". Trochę taki przeciętniak. Nie spełnił obietnic producenta. Posiada intensywny zapach, który nie zostaje na włosach. Konsystencja jest mega gęsta, przez co jest wydajny.



 Nie zamierzam wrócić do tego szamponu. Całkowicie się u mnie nie sprawdził. 

Paleta cieni do powiek MUR honey honey.

Paleta cieni do powiek MUR honey honey.

 



Bardzo poręczna paleta cieni, która idealnie sprawdzi się na wyjazdach i podróżach. Na duży plus jest pigmentacja cieni oraz to jak one się rozprowadzają po powiece. Są w miarę trwałe. Z pewnością będą trwalsze z użyciem bazy pod cienie. Nie rolują się, tylko tak blakną na powiece pod koniec dnia. Opakowanie wygląda na mało solidne. 



Paleta cieni do powiek pochodzi z kalendarza adwentowego Makeup Revolution - You are the revolution.  

 Krem na noc Nivea Cellular Luminous.

Krem na noc Nivea Cellular Luminous.


Krem jest treściowy i na skórze zostawia tłustą poświatę. On nie jest od nawilżenia tylko od zmniejszenia przebarwień. Producent obiecał po 4 tygodniach widoczne rezultaty i tu poniekąd się z nim zgodzę. To też zależy jak duże są to przebarwienia. Na pewno łatwiej sobie poradzi z mniejszymi niż z większymi. U mnie zadziałał zadowalająco i nie mogę narzekać. Z zalet jeszcze wymienię to że dobrze się rozprowadza i posiada delikatny, perfumowany zapach. Nie można pominąć kwestii wydajności, bo wystarcza na sporo oraz ma długi czas do użycia po otworzeniu. Nie możemy narzekać na wygląd kosmetyku, bo widać że nie jest tandetny i badziewny. 


 

"To tylko układ" Natalia Wiktor.

"To tylko układ" Natalia Wiktor.



Mamy do czynienia z kolejnym romansem i powiązaniami w mafii. Jednak nie jest tak typowo, jakbyśmy mogli sądzić. Opis na książce był trochę dla mnie mylący, ponieważ spodziewałam się trochę czegoś innego po akcji książki, która nota bene toczy się szybko. W moim odczuciu jest tylko opisana relacja głównych bohaterów. Pojawia się kilka dram oraz plot twistów. Świetnie ukazany został cięty język bohaterów i to w jaki sposób sobie dogryzali. 

Jeśli jeszcze chodzi o styl pisania Autorki to w początkowych rozdziałach książki byłam ostrożna co do jakości książki. W tamtych momentach styl nie przypadł mi do gustu, ponieważ miałam wrażenie, że czytałam same opisy - co zrobiła bohaterka, co się dzieje, tak było bez jakiś emocji. Nie wiem, przynajmniej mi tak trochę brakowało tego oraz opisów tego co jak wygląda wokół.   

Pokładałam ogromne nadzieje w tej książce i się wcale nie zawiodłam. Niekiedy troszeczkę brakowało mi żeby naprawdę ten płomień zapłonął i wybuchł pożar. Również tak odrobinkę mi brakowało pełniejszego opisu niektórych sytuacji, bo były wprowadzone bardzo powierzchownie i według mnie mogły być bardziej rozwinięte. Jednak jak na debiut to Autorka poradziła sobie znakomicie i jestem ciekawa co będzie dalej publikować. 




 Polecę książkę dla każdej miłośniczki romansów. 


PS: Od samego początku, od byłego narzeczonego Kylie bije czerwonymi flagami na kilometr i nie wiem jak bohaterka mogła nie zauważyć tego. 











Post powstał we współpracy z Wydawnictwem MUZA. 
 

Krem ​​na dzień Nivea Cellular Luminous.

Krem ​​na dzień Nivea Cellular Luminous.



Tą recenzję kosmetyku można było by zamknąć w jednym zdaniu - drogeryjny kosmetyk z porządnym składem. Jednak można trochę więcej napisać i zachwalić. Przede wszystkim pozwala na rozjaśnienie przebarwień. Tu szybkość tego procesu zależy według mnie od naszych przebarwień. Jednak już pewne efekty możemy zobaczyć po 4 tygodniach, tak jak zapewnił nas producent. Ogromną zaletą jest to, że zawiera SPF 50. Wchłania się od razu po nałożeniu go na skórę. Wykańcza go takim matem, a zarazem satyną. Makijaż trzyma się ładnie na tym kremie. Jest w miarę wydajny. Zamknięty jest w opakowaniu z pompką typu "airless" i jest dzięki temu higieniczny.  





 

Serum Nivea Cellular Luminous.

Serum Nivea Cellular Luminous.



Pierwsze wow jest za to jak szybko i dobrze się wchłania. Wspomnę tutaj o konsystencji, która jest lekka i nie obciąża skóry. Po obiecanym przez producenta czasie - 4 tygodniach, widać już pierwsze efekty rozjaśnienia. Dużo zależy też od samych przebarwień. Jednak skład jest na ogromny plus, zwłaszcza że zawiera tiamidol. Należy tutaj także pochwalić samo opakowanie, bo jest ładne dla oczu oraz higieniczne - pompka "airless". W miarę jest wydajny. Na plus, że można długo używać po otwarciu. Dobrze współpracuje z innymi kremami i kosmetykami kolorowymi. Nie wywołał żadnych reakcji alergicznych czy pojawienia się niedoskonałości. 



 

Błyszczyki Makeup Revolution.

Błyszczyki Makeup Revolution.



Totalnie nie jestem fanką błyszczyków, które się wyciska. Może i są poręczniejsze, jednak sama aplikacja jest okropna. Kolory są praktycznie przezroczyste i wcale nie wyglądają tak jak na opakowaniu. Nawet wielokrotna aplikacja nie sprawia, że pogłębi się kolor. Na ustach tworzą efekt lustra wody. Nie wytrzymują długo, dosłownie po kilku minutach już prawie ich nie ma. 




Błyszczyki pochodzą z kalendarza adwentowego Makeup Revolution - You are the revolution.  



 Perfumy Far Away Rebel Avon.

Perfumy Far Away Rebel Avon.



Buteleczka nie jest może za piękna, ale ten zapach. Jest mocny i wyrazisty, a zarazem słodki. Trudno go jednoznacznie sklasyfikować. Nie są takie mdlące, że nie da się z nimi wytrzymać. Na pewno to nie jest zapach dla każdego. Połączenie likieru pomarańczowego i soczystych czerwonych owocu wraz z czekoladą i bitą śmietaną jest fenomenalne. Jestem zaskoczona, że perfumy z Avon mają taką trwałość oraz tak długo utrzymują się na skórze i ubraniach. 



 Z przyjemnością wrócę do tych perfum. Jest to jeden z moich ulubionych perfum. 

27 urodziny.

 Po raz kolejny nie chciałam czuć presji z powodu urodzin i żeby ten dzień był najbardziej wyjątkowy. Jasne, chciałam go mocno celebrować. Miałam swoje ulubione przekąski, oglądałam ulubione filmy i przyjmowałam niesamowite życzenia. 

Dla mnie ten cały miesiąc to jest celebrowanie. Zwłaszcza, że dopiero przede mną impreza urodzinowa z najbliższymi. 


"Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam" Elle Cook.

"Mężczyzna, którego nigdy nie spotkałam" Elle Cook.



Jeśli miałabym podsumować tą książkę (bez zdradzania i spoilerowania) to powiedziałam bym, że jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji. Takich, które naprawdę mogą wydarzyć się w filmie. To nie jest kolejna prosta i mało skomplikowana historia o miłości, gdzie wszystko idzie gładko i bez przeszkód. Tu pokazane są życiowe problemy, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie. Jest ogrom rzeczy, które stają na ich drodze do miłości. 

Historia Hannah i Davey'a sprawia, że nie możecie jej odłożyć na bok i musicie wiedzieć jak się skończy. Również jest bardzo emocjonalna i sprawia, że będziecie, albo płakać, albo się śmiać. 

Powieść jest pisana z dwóch perspektyw bohaterów, dzięki którym jesteśmy na bieżąco i mamy pełen obraz historii. Książkę czytało się przyjemnie, nie była męcząca. Tłumaczenie jest dobrze zrobione. 




 Książkę polecę dla wszystkich niepoprawnych romantyczek, które uwielbiają takie ckliwe historie. 







Post we współpracy z Wydawnictwem Muza. 
"Wiedźmy" Emilia Hart.

"Wiedźmy" Emilia Hart.



O tej książce mogę powiedzieć, że pokazuje siłę kobiet. Trzy bohaterki i ich trzy historie zawarte w środku pokazują nam kobiecy upór i walkę w różnych czasach historycznych. Co dodatkowo sprawia, że lepiej się ją czyta i rozumie, bo są wyjaśniane tajemnice potrzebne do losów innych bohaterek. To powoduje, że historia nas wciąga i chcemy wiedzieć więcej. Każda z nich ma swój dedykowany, oznaczony specjalnie rozdział, dzięki czemu nie pogubimy się w łączeniu wątków. 

Kobiety łączy dużo, mimo dzielącego ich czasu. Mają takie same problemy - mężczyźni i ich dominacja czy niesprawiedliwość. To też pokazuje z czym, my kobiety, walczymy od bardzo dawna. Jest ukazana przepiękna moc natury i jak można ją wykorzystać w dobry sposób. W książce jest dużo emocji i je po prostu czuć. Nie ma pędzącej akcji i gwałtownych emocji. Wszystko jest wyważone w odpowiedni sposób.  

Ponad to, książka trzyma w napięciu i wzbudza w czytelniku ciekawość. Język jest piękny, ale zarazem czyta się ją dobrze. Styl Autorki nie męczy i nie sprawia, że się wynudzimy. Długość rozdziałów jest w sam raz i przystosowana jest do odpowiedniej ilości informacji dla czytelnika. 




 Książkę polecę dla każdej niezależnej i walczącej o swoje kobiecie. 





Post we współpracy z wydawnictwem Muza. 
„Jak to się skończy?” Molly James.

„Jak to się skończy?” Molly James.



Fabuła książki może wydawać się nieco infantylna i w stylu Bridget Jones. Jednak niech to nie myli nikogo, kto sięgnie po tą książkę. Główna bohaterka Amy ma dziwną przypadłość, bo wie dzięki pocałunkowi jak potoczy się relacja z danym mężczyzną. Z jednej strony jest to na pewno dość pożądana cecha. Bo kto by nie chciał wiedzieć od razu czy pakować się w związek, aby na koniec skończyć ze złamanym sercem i zmarnowanym czasem? Pewnie zdecydowana większość. A z drugiej strony psuje to całkowicie poznawanie drugiej osoby oraz wchodzenie z nią w relację, skoro się zna już zakończenie. Po za tym Amy żyje w szalony sposób z niespotykanymi przygodami, które często powodowały uśmiech na mojej twarzy. Dodatkowo posiada oddanych przyjaciół, dobrą pracę i kupuje własne mieszkanie. Można się zapytać - czego chcieć więcej, skoro to trochę brzmi jak marzenie.

Miałam wiele typowań odnośnie mężczyzny, z którym Amy miała właściwy pocałunek. Autorka cały czas trzymała nas w napięciu (albo przynajmniej mnie) kim będzie ten wybranek. Po drodze było sporo śmiesznych sytuacji i problemów, dzięki którym oderwałam myśli od codziennych spraw i przeniosłam się do świata głównej bohaterki.

Przeczytałam już wiele książek w stylu romansideł, jednak nie spotkałam się z takim ciekawym wątkiem. W środku znajduje się mnóstwo dobrego humoru. Tu chciałam pogratulować Pani Tłumaczce, bo z pewnością czasami trudno było przetłumaczyć żart, aby zachować jego sens. Język jest lekki i przyjemny. Dosyć szybko się czyta. Trochę sporo dialogów, jednak nie były one zbytnio męczące. Autorka w sposób doskonały wykreowała postacie. Jak również trudy znalezienia miłości oraz jej oblicza.



Polecę tą pozycję dla każdej miłośniczki komedii romantycznych.





Post we współpracy z wydawnictwem Muza. 

Krem do rąk Soraya # Foodie `Jagoda`.

Krem do rąk Soraya # Foodie `Jagoda`.



W sumie jedyną rzeczą, która zachwyciła mnie w tym kremie to konsystencja. Jest taka kremowa i super się rozprowadza po dłoniach. Dodatkowo jest ona w ślicznym fioletowym kolorze. Posiada delikatny zapach, który jest jagody. Nie jest to chemiczny zapach.  Błyskawicznie się wchłania i nie pozostawia po sobie tłustej warstwy na dłoniach. Nie jest też wyczuwalny i można potem otwierać mocno zakręcone słoiki. Nawilżenie jest chwilowe i nie zbyt długie. O porządnej regeneracji dłoni nie mogę powiedzieć nic dobrego. Bo w czasie mrozów lekko zaczerwienionej skórze nie przyniósł ukojenia.




Przeciętniak, nie wiem czy wrócę do niego. 
 

Dezodorant So ...? Fragrance, Miss So...? Starlet Body Fragrance.

Dezodorant So ...? Fragrance, Miss So...? Starlet Body Fragrance.



Kupiłam ze względu na ładny zapach. To totalny słodki zapach kokosa połączony z zmysłowym piżmem. Stosowałam go jako mgiełkę w ciągu dnia, aby podtrzymać zapach na ciele. Trudno mi określić czy utrzymywał się długo, bo ja nigdy nie wyczuwam perfum/ mgiełek na sobie. Nie uczulił, ani nie podrażnił skóry. Również kiedy była wystawiona na słońce. Nie zostawia białych śladów. Wydaje się być tak w normie wydajny. 



Możliwe, że wrócę do niego. 
 

Natłuszczający olejek myjący do kąpieli i pod prysznic AZS Ziaja Med.

Natłuszczający olejek myjący do kąpieli i pod prysznic AZS Ziaja Med.

Na czas zimowy skusiłam się na coś mocniejszego do ochrony skóry. Nie mam wprawdzie dużych problemów z skórą, ale jednak odczuwam jak mroźna temperatura wpływa na jej stan.




Olejek jest bardzo płynny i można przez uwagę wlać za dużo. Przez to wydaje się mało wydajny. Sam w sobie jest świetny. Można go potraktować jako balsam do kąpieli, bo sprawia że skóra po kąpieli jest nawilżona, wygładzona i miękka w dotyku. Posiada delikatny i subtelny zapach. Całe szczęście, że nie jest to taki chemiczny. Ma super skład. 



Z pewnością powrócę do niego w przyszłości. 

Serum do ciała `Mango` Ziaja Baltic Home Spa Fit.

Serum do ciała `Mango` Ziaja Baltic Home Spa Fit.



Delikatny i tropikalny zapach, to była pierwsza rzecz, która mnie oczarowała w tym serum. Kolejnym "wow" była szybkość wchłaniania oraz nawilżania skóry. Dosłownie to było w mgnieniu oka i nie pozostawił żadnych oznak po sobie. Sprawdzał się idealnie w upalne dni. Po nałożeniu skóra była mega miła w dotyku. Nie umiem ocenić, czy zmniejszył mój cellulit. Na mojej skórze nie zauważyłam jakiegoś dużego efektu ujędrnienia. Konsystencja jest taka kremowa, była świetna do nakładania i rozprowadzania po skórze. Warto zauważyć, że serum jest wydajne i niewielka ilość wystarcza na jedno użycie. 



Wrócę do tego kosmetyku z szczerą przyjemnością.

 

Eyeliner Marker Art Professional Make - up Eveline.

Eyeliner Marker Art Professional Make - up Eveline.



Mam dosłownie pecha do eyelinerów, bo żaden jeszcze nie był idealny. Tak samo było z tym, który miał się okazać długotrwałym i wodoodpornym, a okazał się bublem. Zmyłam go bez większego szorowania wodą. Też szybko się rozmazywał i znikał. Sama końcówka jest w sam raz i ładnie maluje kreski - jeśli się ma już wyćwiczony ruch. Jak nie ma się wprawy to lepiej go nie ruszać. Kolor jest intensywnie czarny. Po kilku użyciach nie jest już taki wydajny jak na początku. Na plus że jest zamknięty w folii ochronnej i mamy pewność, że nikt wcześniej go nie otwierał. 




Z pewnością nigdy po niego nie sięgnę.

 

Kapsułki z retinolem do twarzy Night & Beauty Isana.

Kapsułki z retinolem do twarzy Night & Beauty Isana.



 Jestem totalnie zachwycona konsystencją. Jest po prostu cudowna, gęsta i świetnie się rozprowadza po twarzy. Daje super efekt nawilżenia. Po użyciu na następny dzień to twarz jest przyjemna w dotyku. Nie ma problemu z wchłanianiem. Nie widać go na skórze. Nie zapycha cery, super ją nawilża i regeneruje. Można zużyć całą kapsułkę, bo jest wykonana z miękkiego plastiku. Jednak wadą tutaj jest otwarcie, bo ciężko jest przełamać. Dodatkowo jeśli ściśnie się za mocno podczas otwierania to olejek wylatuje na nasze palce. Posiadają subtelny zapach, który nie jest natarczywy i nie pozostaje na skórze. 


Z pewnością do niego wrócę. 

Koncentrat-żel pod oczy My Beauty Power AA.

Koncentrat-żel pod oczy My Beauty Power AA.



Po raz kolejny ładne opakowanie, ale działanie takie sobie. Konsystencja jest rzadka i wylewa się dosłownie z opakowania. No jest całkowicie nie wydajny. Tyle w tym rozświetlenia, co brokatu lub czegoś podobnego w środku kosmetyku. Zawsze nakładałam go na noc i jeśli mocniej nałożyłam to następnego poranka jeszcze zmywałam go spod oczu. Tworzy trochę taką poświatę i filtr. Ogólnie to nie zauważyłam jakiejś super pielęgnacji i nawilżenia. To co obiecywał producent to nic nie zostało spełnione. Posiada zapach, który jest nie do opisania, taki trochę bez zapachu, ale może trochę chemiczny. 



Nie wiem czy wrócę do tego kosmetyku. Niby jest okej, ale chcę szukać KWC. 

 

Olejek arganowy do włosów Isana.

Olejek arganowy do włosów Isana.



Po umyciu włosów i wyciśnięciu nadmiaru wody z włosów nakładam olejek na takie wilgotne włosy. Nie sprawia, że są jakieś tłuste czy przeciążone. Powoduje, że są one miękkie i przyjemne w dotyku. Dosłownie nie mogę przestać ich dotykać. Olejek sprawia, że moje końcówki nie puszą się i są dobrze domknięte. Może trochę je nabłyszcza. Wystarczy dosłownie 2-3 pompki na same końcówki oraz wmasowanie. Sam olejek jest mega wydajny. Praktycznie nie widać zużycia. Posiada delikatny zapach, może ciut chemiczny. Jednak ja potem na włosach go nie czuje. 



Jest świetny, wrócę do niego. 

 

Samoopalacz w sprayu SunOzon.

Samoopalacz w sprayu SunOzon.


Wydaje się być łatwy w obsłudze i użytkowaniu, jeśli już ma się wprawę. Tu naprawdę trzeba stosować się do instrukcji. Atomizer rozprowadza idealną mgiełkę produktu prosto na skórę. Pozostawia ładnie i naturalnie opaloną skórę. Zmywa się praktycznie na drugi dzień. Na plus można zaliczyć, że po nałożeniu pozostawia skórę suchą. No i nie śmierdzi mega chemicznie.  




Nie wiem czy wrócę do niego. Był super, ale czuję że to jednak nie jest kosmetyk dla mnie. 
 

"Ostatni list z Grecji" Emma Cowell.

"Ostatni list z Grecji" Emma Cowell.



To debiutancka książka Emmy Cowell, która opowiada o śmierci matki głównej bohaterki Sophie i jej podróży do Grecji w poszukiwaniu obrazu. To także sposób jej ucieczki od bolesnych wspomnień w rodzinnym domu i życia, które nie jest takie jakie chciała żeby było. Można ująć, że metaforycznie ucieka przed tym co przypomina jej o dotychczasowym życiu. W skupieniu na szukaniu obrazu widać, że chce zapomnieć o otaczającym ją świecie. Aż do momentu, kiedy na jej drodze stanie Theo. Sophie na pewno będzie miała spory dylemat i będzie miała szansę na szczęście. 

W książce jest dużo opisów, dzięki którym możemy się przenieść idealnie w świat bohaterki. Jednak z drugiej strony one trochę męczą i sprawiają że czytelnik może się już trochę nimi znudzić. Dzięki tej pozycji troszkę poznajemy kulturę Grecji. Brakowało mi słowniczka, który by wyjaśniał znaczenie greckich słówek. Nie zawsze są wytłumaczone i czasami trudno było mi wyłapać znaczenie z kontekstu. Historia zawarta w książce wywołuje dużo emocji oraz czasami łez.



 

Książkę polecę dla każdego, kto szuka historii pełnej niespodziewanych momentów i miłości. 




Post we współpracy z wydawnictwem Muza.
Copyright © hope&faaith , Blogger