Maseczka #gwiżdż na pryszcz od Dermaglin.

Maseczka #gwiżdż na pryszcz od Dermaglin.

Co jakiś czas na mojej twarzy pojawiają się niedoskonałości. Walczę z nimi stosując maść cynkową oraz olejek herbaciany. Jednak dodatkowo skusiłam się na zastosowanie maseczki anty-trądzikowej. 


Jestem zachwycona składem i dodaniem do zielonej glinki oleju kokosowego oraz konopnego. Posiada bardzo przyjemny zapach. Aplikacja przebiegła bez większych problemów, bo konsystencja nie jest za rzadka. Nie czułam żadnego dyskomfortu podczas jej trzymania na twarzy. Kosmetyk nie zapychał mi porów, nie podrażnił oraz nie uczulił. Zauważyłam lekkie zmniejszenie ilości występujących wyprysków. Cera po zastosowaniu jest ukojona, zmatowiona (przez pierwsze dni po użyciu nie widziałam by wydawała zbyt dużą ilość sebum) i lekko wygładzona. Jedyną wadą jaką zauważyłam to zbyt duża ilość produktu znajdująca się w saszetce. Spokojnie starczyło mi na dwa użycia. 


Zapewne powrócę do okazjonalnego stosowania jej.

Balsam do ust melone z Balea.

Balsam do ust melone z Balea.

W czasie mojej 2 wizyty w chorwackim DM, kiedy miałam czas by zrobić także zdjęcia, wypatrzyłam balsamy do ust z balea. Mimo że jak zawsze miałam nie kupować żadnych produktów na zapas i oduczyć się tego to zapach i cena (wyszedł ok. 4 zł) skusiły mnie. 


Jak chyba dla wszystkich kosmetyków tej marki to zapach jest zawsze nieziemski. Nie ma chyba sposobu by na siebie nie zwrócił uwagi. Nie za bardzo dobrze nawilża usta, przy czym także chroni.  Po prostu taka ochrona na usta, która nam nie zaszkodzi. Utrzymuje się długo na ustach. Nadając im lekko różowy kolor. Nie miałam problemu z konsystencją - idealnie rozprowadza się na ustach. Jednak podczas upałów należy uważać bo może nam się roztopić. 


Ma zwykłe opakowanie. Proste i minimalne. Czyli jak dla mnie najlepsze. Bo nie widzę sensu w przepłacaniu za opakowanie, które i tak potem wyrzucimy. Nie zacina się podczas wykręcania. Także na razie mi się nie połamało. Mimo że spadł kilka razy na podłogę. W torebce czy w kosmetyczce nigdy przypadkowo mi się nie otworzył. 


Jeśli kiedykolwiek będę miała możliwość powrotu do balsamów do ust z balea to chętnie je ponownie wybiorę. Nie są może tak świetne jak te z nivea, ale za taką cenę nie można narzekać. Zwłaszcza jak się nam zgubi to nie będzie szkoda. 
Szampon Joanna Naturia z biosiarką i bursztynem.

Szampon Joanna Naturia z biosiarką i bursztynem.

Szampon dostałam od znajomej, u której się nie sprawdził. Ma ona przetłuszczające się włosy, ale wcale nie było u niej widać efektów. Moje włosy czasami mają tendencję do przetłuszczających się, więc postanowiłam spróbować.


Po kilku umyciach włosów nie zauważyłam, aby one były specjalnie super odświeżone, albo jakoś się mniej przetłuszczały. Wyglądały po prostu tak jakby je umyto i tyle. Jednak mogę tutaj nadmienić, że moja skóra głowy była naprawdę umyta. Nie zauważyłam jakiejś poprawy w ich wyglądzie czy coś. Rozczesują się tak samo jak wcześniej. Zauważyłam, że minimalnie się błyszczą. Nie są jednak oklapnięte i nie puszą się zbyt mocno. Średnio rozprowadzał się na włosach i robił pianę. Trzeba uważać, aby bardzo dobrze zmyć go z włosów. 


Należy uważać, bo kosmetyk jest bardzo lejący się. Ciągle miałam z tym problem i przeciekał mi podczas używania. Kolorem przypomina mi bursztyn. Zapach nie należy do przyjemnych, lecz na włosach nie wyczuwalny. Opakowanie jest przezroczyste, co jest chyba jedyną zaletą tego szamponu. 


Chyba jednak nie powrócę do tego kosmetyku. Nie robi nic specjalnego z moimi włosami, po prostu je odświeżył. 
 Krio-maska zakwaszająca z wyciągiem z bursztynu od Jantar.

Krio-maska zakwaszająca z wyciągiem z bursztynu od Jantar.

Dostałam ją przypadkowo od znajomej, po tym jak moje włosy były zniszczone po farbowaniu. Do tamtej pory nie miałam szans, aby kiedykolwiek skorzystać z firmy Jantar. 


Jestem zachwycona tym jak moje włosy są miękkie w dotyku. Oraz są tak lśniące. W składzie znajdziemy mnóstwo dobrodziejstw takich jak kwasy AHA, ekstrakt z bursztynu lub cytryny. Mogę śmiało powiedzieć, że moje włosy rozczesują się o wiele łatwiej po jej zastosowaniu. Po kilku użyciach zauważyłam jak stan moich włosów się poprawił i wyglądają na o wiele zdrowsze. 
Produkt jest zamknięty w tubce, jednak trochę trudno wyciskać z niego. Mimo tego łatwo rozprowadza się na włosach. Jest bezzapachowy oraz koloru białego. 


Nie wiem co czyni z moimi włosami, ale to jakaś magia, więc skuszę się ponownie na ten kosmetyk. 

"Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła." Obirek i Nowak.

"Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła." Obirek i Nowak.

Wiele obecnie jest kontrowersji wobec Kościoła w Polsce, ale nawet na świecie. Trudno jest się zdystansować do tego wszystkiego i znaleźć odpowiedni punkt widzenia. Staram się nie wpadać z jednej skrajności w drugą i zachować trzeźwość umysłu.  


Jest to forma luźnej rozmowy. Nie ma nic tam wymuszonego na siłę. Czułam jakbym siedziała obok i uczestniczyła w rozmowie. Poniekąd to było dla mnie odkrywanie historii na nowo, bo autor opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, które przepadały na czasy peerelowskie. W środku było bardzo dużo przemyśleń i autorefleksji. Dało mi to dużo na zastanawianiem się nad niektórymi tematami. Można się sporo dowiedzieć co obecnie dzieje się z Kościołem katolickim w Polsce i jak reaguje oraz próbuje odpowiadać na obecne zmiany. Było sporo odniesień do filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Jednak trochę za dużo było dla mnie tematów pobocznych, dla których tworzono osobne rozdziały. Pokazuje nam, że w każdym wieku możemy coś zmienić i iść własną ścieżką, ku poznawaniu siebie i swoich życiowych wartości.


Książka jest w twardej okładce i posiada dosyć minimalistyczna graficznie. Znajduje się trzydzieści rozdziałów na ponad 330 stronach. W środku znajdziemy zdjęcia autora, nawiązujące do czytanego fragmentu. Czcionka jest w sam raz. Pytania są pogrubione, więc wygląda to ładnie. 



Śmiało mogę polecić tą pozycję dla wszystkich osób, które chcą ustosunkować się do sytuacji panującej obecnie w Kościele.

"Prawie zupełnie nikt" William Sutcliffe.

"Prawie zupełnie nikt" William Sutcliffe.

Chciałam przeczytać trochę luźnej i niezobowiązującej lektury. Takiej, która pozwoli mi odpocząć od codziennego życia i pozwoli przenieść się do innego świata. 


Książka zaczyna się od momentu, w którym główny bohater Sam dowiaduje się, że ojciec prowadził dość lukratywny biznes, który sprzedał i wyprowadzają się z małej miejscowości Stevenage do Londynu. Ale nie do byle jakiej dzielnicy, tylko do Hampstead. Wszystko było by do zniesienia, gdyby nie to że zamiast do zwykłej szkoły, rodzice zapisują go do Akademii dla Zdolnych i Utalentowanych. Tylko, że on nie posiada, albo do tej pory nie ujawnił żadnego talentu, jak twierdzi jego matka w wpisach na swoim blogu. Tak jak jego młodsza siostra Freya posiada artystyczne talenty, a starszy brat Ethan muzyczne. Jest to dla niego niewiarygodnie ciekawa, a zarazem trudna i ciężka przygoda. 

Możemy poznać jak zmiana środowiska i miejsca zamieszkania wpływa na nastolatka. Jakie musi znosić trudności w nowej szkole, gdzie poniekąd nie pasuje. 


Na początku byłam zaskoczona dużą czcionką i olbrzymimi marginesami. Poczułam się lekko jakbym czytała książkę dla małych dzieci, które zaczynają dopiero samodzielną przygodę z czytaniem. Jest około 30 rozdziałów na ponad 370 stronach. Pojawiają się w środku wpisy matki głównego bohatera z jej bloga oraz smsy w formie tak jakby to wyglądało w aplikacji.



Książka będzie idealna dla osób, które muszą zmienić szkołę np. ze względu na przeprowadzkę, albo idą do szkoły z wysokimi wymogami.
Copyright © hope&faaith , Blogger