Make-up primer Matte & Smooth skin od Kobo Professional.

Make-up primer Matte & Smooth skin od Kobo Professional.

Już wcześniej po testowaniu próbki bazy pod makijaż z Benefitu, wiedziałam że ten kosmetyk świetnie sprawdzi się przy makijażu. Zwłaszcza takim, który musi być nienaruszony przez prawie całą dobę. 


Baza wygląda jak płynny silikon i jest zapakowana w tubie. Co przemawia do mnie, bo przynajmniej nie zamieni się w skamielinę, jak ostatnia pod oczy w słoiczku i jest higienicznie. No i przede wszystkim jest super wydajna. Na twarzy rozprowadza się idealnie i jest przyjemna w nakładaniu. Robię to palcami, tak samo potem nakładam na nią podkład i nie ma większych problemów z jego nałożeniem. Te dwa produkty wtapiają się w siebie, tworząc jedną, naturalną maskę. Nie zapycha porów, ani nie podrażnia skóry. Jestem zadowolona z efektu po nałożeniu - zmatowiona i wygładzona cera, jest dosłownie jak płótno.  


Na pewno kiedyś wrócę do tej bazy, jednak na tą chwilę chciałabym spróbować czegoś innego i możliwe że odkryć kolejną perełkę. 
"Doktor Irka" Katarzyna Droga.

"Doktor Irka" Katarzyna Droga.

Uwielbiam czytać i słuchać o historii. Trochę mniej się uczyć, zwłaszcza suchych faktów. Dlatego chętnie sięgam po wszystkie książki historyczne pisane w formie pamiętnika lub wspomnień. A zwłaszcza z ostatniego stulecia. Jak zobaczyłam tą pozycję to nie mogłam się oprzeć, bo dodatkowo to była też historia miłosna.


Czytanie o tym jak podczas wojny radzili sobie zwykli obywatele jest czymś, czego nie uczą zbytnio na lekcjach historii, a ta książka to pokazuje. Ta pozycja jest napisana na podstawie pamiętników Ireny Ćwiertni-Sitowskiej. Ona sama nigdy nie miała szansy na ich opublikowanie (czasy komunizmu i cenzura o czasach wojny), a kiedy Autorka Katarzyna Droga znalazła je, wiedziała że musi to opublikować. Irka to młoda dziewczyna, która w czasie wojny zaczyna studiować medycynę na tajnym uniwersytecie, który mieścił się na Uniwersytecie Warszawskim przy Krakowskim Przedmieściu. Chciała zostać pediatrą. Opisywała w swoim dzienniku swoją codzienność i miłość podczas czasu wojny. Nie traciła nadziej na lepsze jutro i że kiedyś to się wszystko skończy. Trudnym momentem jest wybuch powstania warszawskiego, gdzie traci Jerzego, znajomych i dom. Stara się jako sanitariuszka nieść pomoc poszkodowanym. Później musi ułożyć swoje życie na nowo. Wielokrotnie podczas rocznic powstania zadaje sobie pytanie „Czy było warto?”, W obliczu tego, co przeżyli mieszkańcy Warszawy, gdy nie było jedzenia, wody, lekarstw i dużej liczby osób, która codziennie traciła swoje życie. Książka poniekąd skłoniła mnie do refleksji i do pokazania, że mimo tego kto rządzi, na razie mam zapewniony dom i jedzenie, dostęp do lekarstw, więc nie mogę narzekać.


Książka ma ponad 300 stron i jest podzielona na rozdziały. Część jest też z lat 90, kiedy to doktor Irena opowiadała pielęgniarce na nocnej zmianie historię z czasów wojny. Język jest przyjemny do czytania. Sama książka nie jest zbyt ciężka, a rozmiar jest typowy.



Polecę dla każdej osoby zainteresowanej losami ludzi podczas wojny, ale także dla tych, co uwielbiają miłosne historie.
Szampon do włosów zniszczonych Dove Nutritive Solution Intense Repair.

Szampon do włosów zniszczonych Dove Nutritive Solution Intense Repair.

Próbowałam wiele już szamponów, które miały poprawić stan moich włosów, by wyglądały jak te z reklamy. Nie zawsze mi się to udawało, dlatego wciąż szukam kolejnych i kolejnych kosmetyków, aby mnie w końcu oczarowały. A zwłaszcza, że do tej pory jeszcze nie miałam okazji, by używać kosmetyków do włosów dove. 


Już po pierwszym myciu miałam szansę, by zauważyć jak moje włosy są wygładzone i nie puszą się.  W dotyku włosy pozostają miękkie, jakby prosto po wyjściu od fryzjera. Po umyciu na włosach pozostaje charakterystyczny, delikatny zapach. Ważną tutaj zaletą jest to jak bardzo wydajny jest ten produkt, naprawdę wystarczy niewielka ilość do powstania dużej ilości piany. Wymagałam również, by szampon pozostawiał moje włosy oczyszczone i pełne blasku - to również udało mu się spełnić. Nie zauważyłam, aby moje włosy były po nim bardziej przetłuszczone lub obciążone. Po tym kosmetyku nie miałam problemu z rozczesaniem włosów, zbytnio również się nie plątały. Dodatkowym atutem, jest to że łatwo się spłukuje. 


Spodobała mi się minimalistyczna szata graficzna produktu. Na łazienkowej półce wpasowuje się w kafelki. Butelka posiada fajny kształt, który jest łatwy do utrzymania, mimo dużej pojemności (400 ml). 


Jestem zachwycona produktem, będę go łapać na promocjach. 

Marta Bartosik "Jak myśleć pozytywnie".

Marta Bartosik "Jak myśleć pozytywnie".

Jak już wcześniej pisałam to ciągle miałam etapy, kiedy próbowałam sztywno narzucić sobie zmianę i odciąć się. Robiłam to przeważnie na siłę i bez większego przemyślenia. No i planu. Te zmiany były na siłę. Jednak nauczyłam się kilka rzeczy o sobie, ale potrzebowałam w tym momencie czegoś, co mi pomoże to wszystko zrozumieć i usystematyzować. Takim czymś jest dla mnie ebook o pozytywnym myśleniu i nastawienia stworzony przez Martę Bartosik.


Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tą publikacją to pomyślałam, że to kolejna książka typu „uśmiechaj się, tylko positive vibes”. Musze się też przyznać, że podchodziłam do niej trochę sceptycznie i obawiałam się, co ona przyniesie.

W tym momencie muszę się odnieść do tego, że cieszę się, że powstaje, co raz więcej ebooków, a nie książek w formie papierowej. Nie dość, że można ją mieć zawsze przy sobie, to jeszcze jest to mega ekologiczne. Ebook jest w formie pdf, czyli otworzymy to na każdym urządzeniu, bez większych wymagań programowych.

Spodobała mi się szata graficzna, w środku są cudowne fotografie. Jest ona po prostu delikatna, utrzymana w jasnych, pastelowych kolorach. Język jest łatwy i przyjemny w czytaniu. Cena jest przystępna do treści. Nie jest zbytnio wygórowana.



W środku znajdziemy 21 zadań, czyli akurat na 3 tygodnie zmian. Tak jak już wspominałam, większość rzeczy podświadomie już znałam i wiedziałam. To właśnie ten ebook pozwolił mi na usystematyzowanie tego wszystkiego i dokładne przeanalizowanie. Są to proste i nieskomplikowane ćwiczenia, które będą idealne dla każdego, kto chce zacząć myśleć pozytywnie. Ja sama nie sądziłam, że większość rzeczy będzie do mnie pasować. W momencie czytania byłam po prostu w szoku, jak z każdą stroną byłam, co raz bardziej przekonana do zmiany nastawienia myślenia. Też tutaj plusem jest wstawienie spisu treści na początku, a nie na końcu publikacji. Dzięki czemu mamy możliwość na starcie zapoznania się z tym, co będziemy czytać. Kolejną zaletą jest to, że mamy w każdym „rozdziale” ćwiczenia, które pomogą nam się przybliżyć do celu, a nie ma samej suchej teorii. Kolejność jest też ważną rzeczą, bo mamy stopniowo ułożone. Jest to poniekąd dosyć istotna kwestia, bo pokazuje w jaki sposób mamy się zmieniać.

Nie chcę się zbytnio rozpisywać o ćwiczeniach, bo jeśli miałam by omówić każde to zdradziłam bym całą książkę. W pierwszym zadaniu od razu mi się spodobało, bo pozwala na oczyszczenia i pokazanie, że dobro nadal istnieje, tylko trzeba to zauważyć. Przy okazji mamy też dobrze wytłumaczoną każdą rzecz, np. czym są afirmację. Jest dużo skupiania się na własnych emocjach i ich analizowania. Każde ćwiczenie jest na coś nastawione i po prostu ma nam pomóc też lepiej zrozumieć siebie. Tak jak już pisałam, ćwiczenia są ułożone etapami, które mają swoją określoną kolejność. Ogromnym plusem jest to, że mamy dodatkowo dużą ilość materiałów do pobrania ze strony internetowej Autorki. W ebooku znalazły się do tego odnośniki w postaci linków. Treść jest rozbudowana i dogłębnie opisana. Dowiedziałam się masy nowych rzeczy. No po za praktykowaniem wdzięczności, co już robiłam wcześniej. A co najważniejsze to nic się nie powtarza. Autorka powiązała ze sobą ważne kwestie. Jeszcze warto wspomnieć, że ćwiczenia są różnej długości i jest wielka różnorodność. Mamy także wspomniane o odżywianiu! Chyba jedyną wadą, bardziej tym, co do mnie nie przemówiło, było ćwiczenie z motywującymi cytatami. Są dla mnie trochę takie grażynowate i nie czuje się z nimi dobrze.




Celem książki jest zbudowanie prawdziwego pozytywnego myślenia i nastawienia. Jestem przekonana, że to się świetnie udało Autorce. Na pewno wiele osób skorzysta z tego i zmieni swoje życie na lepsze.


Możecie zakupić tutaj. Jest jeszcze promocja! 

7 ulubionych tekstów na 7 lat bloga.

Nadal do mnie to nie dociera, ale to już siedem lat bloga. Nawet nie wiem kiedy minął, ostatnie lata po prostu przeleciały mi w mgnieniu oka. Odczuwam to też po ilości opublikowanych notek, a jest ich aż 642! To prawie 100 rocznie. To też widać po stylu moich postów. Kiedyś próbowałam zmieniać, poprawiać, usuwać notki. Teraz są takie, bo ja taka kiedyś byłam. 

Nie chciałam, aby ta notka była bezwartościowa, więc pomyślałam, aby wstawić 7 moich ulubionych postów. Kolejność będzie przypadkowa. Nawet nie wiecie jak trudno było wybrać tą siódemkę, bo jeśli bym mogła, to pewnie byłoby z 50! 

1. Kiedyś lubiłam robić typowe dni ze mną, bo wcześniej nie było instastory. Żebym jeszcze robiła instastory. Po prostu piszę to co się dzieję u mnie na twitterze. Bardzo lubię ten z dnia kiedy zostałam kierowcą. 



2. Jest tu najwięcej postów z kategorii beauty. W sumie dzięki blogowaniu nauczyłam się masę rzeczy o kosmetykach. Napisałam ogromną ilość recenzji. Ale najbardziej mnie urzekł ten sprzed 5 lat post o pielęgnacji twarzy, bo w prawdzie nie wiele się zmieniło. 



3. Po raz kolejny dzięki blogsferze dowiedziałam się o minimalizmie, było to praktycznie na początku prowadzenia bloga. Sama tutaj dokumentuje postępy tego jak to u mnie wygląda. 



4. Wiele nauczyłam się o sobie. Potwierdzeniem tego są notki, w których mówię że już nie chcę być perfekcjonistką i nie odkładam niczego na później. 




5. Dużo podróżowałam, skąd zawsze starałam się pisać notki o swoich przemyśleniach związanych z danym miejscem. Jednak często też porównywałam ceny i pokazywałam jak wygląda przykładowy sklep w danym państwie. 



6. W międzyczasie pojawiła się moja miłość do książek. Zaczęłam publikować niezmierzoną ilość recenzji i dzielić się tym co czytam. Jedną z moich ulubionych recenzji jest ta: 



7. Ostatnio zaczęłam przygodę z bullet journal, nadal w tym jestem początkująca. Jednak rozwijam i będzie więcej notek o tym. 




Musiałam, po prostu musiałam. Przełamywałam tutaj wiele dla mnie rzeczy, aby wyjść ze swojej strefy komfortu. Jednym z takich momentów jest tekst o pierwszym locie samolotem. 



Klapki Grażyny.

Klapki Grażyny.


Ania (@aniamaluje) niedawno na swoim story wspominała o grażynowatych klapkach i dodała link do strony z Renne. Jak zobaczyłam, że są za prawie 70 zł to się lekko przeraziłam. Bo ja swoje futerkowe klapusie kupiłam w ccc za 35 zł, aktualnie ich cena wynosi 49,99. Była wtedy promocja -15% i darmowa dostawa do domu. Ale o CCC wspomnę później. W zimie kiedy oglądałam „Królowe życia” to one mi się tak doszczętnie spodobały, że już prawie zamawiałam je na internecie. Wstrzymałam się sądząc że w sklepie z obuwiem z chin będzie taniej i od razu też przymierzę. Zresztą w poprzednie wakacje albo jeszcze te w 2018 były na wystawie w ccc i spodobały mi się, ale nie tak bardzo żebym je kupiła.




W maju przeszłam kilka noname’owych sklepów z butami u siebie w mieście – było ich chyba z 6-7. Jak znalazłam śliczne to kosztowały 60 lub 70 zł. Były też koło 50 zł, ale fatalnie wykonane. Totalnie się załamałam. Wtedy w CCC były masakryczne kolejki bo była akcja „likwidujemy CCC do końca miesiąca, wysprzedaż -30% na wszystko”. Jednak jak już wybrałam się do salonu CCC to nie było klapek, ale sprzedawczyni kazała mi sprawdzać na stronie internetowej. Oczywiście, że mogłam je jeszcze zamówić z internetu, np. z allegro czy innych zalando. Jednak trochę się obawiałam bo nie zawsze rozmiarówka jest zgodna, nie jest dobrze wykonane i bywają koszty wraz z problemami odnośnie zwrotu. No i nie przychodzi produkt zgodny z opisem i zdjęciem.

Na stronie CCC siedziałam prawie 3 dni by dostać odpowiedni rozmiar. Ogólnie nosze rozmiar 40 obuwia i zamówiłam taki. Jednak musiałam jeszcze domówić 41 bo jest zaniżona rozmiarówka. Mają trzy kolory – czarny, szary i różowy. Jedynym minusem może być czarna podeszwa. Jednak to dla mnie atut bo nie widać zbytnio brudu.





Przekonałam się że super jest zamawiać przez CCC, zwłaszcza teraz, kiedy nie można chodzić zbytnio po sklepach. Zamówiłam obuwie z darmową dostawą do domu, kurierem i płatnością przy odbiorze. Na ich aplikacji darmowa dostawa jest od 0 zł, a na stronie internetowej chyba od 50 zł. A i dla klientów z kartą CCC jest zwrot 30 dniowy, a tak to 14 dni. Liczy się od dnia zamówienia. W środku dostajemy dodatkową etykietę do naklejenia. Możemy zostawić paczuszkę w paczkomacie lub w punkcie DHL (np. żabka). Jednak bezkompromisowo wygrywa zwrot w sklepie. Wystarczy tylko towar w pudełku i numer zamówienia. Pieniądze dostajemy do ręki. A produkt jest potem sprzedawany w sklepie.


Copyright © hope&faaith , Blogger