Pilerka MiaCalnea.

Pilerka MiaCalnea.

Postanowiłam tym razem spróbować polerki do stóp w trochę innej formie. Zawsze wybierałam taki plastikowy z rączką. Tym razem wybrałam inny model - okrągły i silikonową uchwytem. Przynajmniej nie połamie się i zmieści się w kosmetyczce. 


Najlepiej działa kiedy skóra stopy jest lekko zmoczona, a pilerka sucha. Wtedy szybko możemy uzyskać efekt idealnych gładko stóp. W porównaniu do poprzedniej za bardzo nie widzę różnicy w budowie czy jakości powłoki do ścierania.  Minusem jest to że mamy tylko jednej rodzaj powierzchni do starcia. Uchwyt tutaj jest dużą zaletą, lepiej jest używać. Na razie się on nie psuje, ani nie łamie. Po każdym użyciu myje ją w letniej wodzie z dodatkiem mydła. Po ponad roku używania nie widzę by coś się z nią stało. Wiadomo że powłoka do ścierania się przytępiła. 


W tej formie polerka mi bardziej przypadła do gustu, chętnie do niej będę wracała. Chociaż nie wykluczam zakupu elektronicznego pumeksu. Którym bym uzyskała lepszy i zadowalający efekt w ekspresowym czasie. 
Dlaczego kocham żele z Balea?

Dlaczego kocham żele z Balea?

W jednej notce chciałam zawrzeć dlaczego kocham żele pod prysznic z Balea. Jeśli mam okazję to kupuje tam spory zapas dobrodziejstw których nie mamy w  Polsce. 
Zdjęcia są automatycznie obracane przez blogger i nie mogę z tym nic zrobić, chyba próbowałam wszystkiego. 


Pierwszą rzeczą będą egzotyczne zapachy i bardzo trafione połączenia zapachowe. Czego brakuje mi osobiście w rossmannie czy innych biedronkach. Kolejną to jest skład. Według mnie to bardzo dobry skład w tak tanim kosmetyku. Czasami możemy znaleźć także wegańskie wersje. Opakowanie czasami też może być ciekawe. A co najważniejsze jest trwałe i nic mu się nie dzieje mimo ciągłego używania. 


Dodatkowym dla mnie atutem jest to że nie jest dostępny w Polsce. Trochę to sprawia wrażenie luksusu przywiezionego z wakacji. 


To kilka reguł dlaczego lubię powracać do żelów z DM. Nie wątpliwie że to zależy zawsze od gustu, ale chętnie czekam na nowe kompozycje z balea. 
Zmywacz do paznokci Isana.

Zmywacz do paznokci Isana.

Ostatnio w tesco wycofali mój zmywacz, który kupowałam bodajże od 2014 roku. Nie za bardzo wiedząc jaki zmywacz teraz jest najlepszy, postawiłam swój wybór na rossmannowski. 


Pierwsze co mnie urzekło to zapach. Nie jest typowy dla wszystkich zmywaczy. Jest to taki delikatny i subtelny. Coś na kształt migdału. Lakier nawet ten najciemniejszy wraz z utwardzaczem bez problemu zmywa. Jeśli się chwile dłużej przetrzyma to także bez problemu zmyje lakier brokatowy. Nie zauważyłam także żadnych trudności ze zmyciem zwykłego z hybrydy. Nie zniszczył moich paznokci, ani nie wysuszył. Pozostawia je w dobrym stanie, gotowym do kolejnych etapów pielęgnacji. Co ważne, nie rozmazuje lakieru na płytce paznokcia. Cały lakier jest pochłaniany na wacik. Jest dosyć wydajny, chociaż posiada otwartą dziurkę w opakowaniu.  


Na razie chyba pozostanę przy tym zmywaczu i nie będę szukała innego. Zwłaszcza, że na promocjach w rossmannie można upolować go w niezłej cenie. 
Pielęgnujący krem do mycia ciała 'Algi Morskie i Biała Glinka' Le Petit Marseillais.

Pielęgnujący krem do mycia ciała 'Algi Morskie i Biała Glinka' Le Petit Marseillais.

Przyznaję się bez bicia - nigdy nie mam czasu by po prysznicu od razu wklepać w siebie balsam. Kilka razy już próbowałam balsamu pod prysznic, ale nigdy nie zauważyłam żadnych różnic. Dlatego teraz spróbowałam kremu do mycia ciała. Świetne rozwiązanie dla kogoś kto nie ma czasu lub nie lubi smarowania balsamem. 


Pierwsze co zauważamy to zapach. Każdy produkt LPM jest owiany zapachem, który z nami jest kilka godzin po użyciu produktu. Tym razem on nie jest tak intensywny, lecz łagodny i kojący. Pod prysznicem pozwala nam na wyciszenie i odprężenie. Dobrze myje ciało i się po nim rozprowadza. Nie zauważyłam za dużej ilości piany. Skóra w dotyku pozostaje miękka. Efekt zostaje z nami na najbliższe godziny. Tak jak producent obiecywał - mamy ciało nawilżone i umyte dzięki jednemu produktowi. 


Posiada dość oryginalne opakowanie. Kolor pudełka od razu kojarzy mi się z morzem. Brakuje mi w dozowniku takiego stopu, aby za dużo produktu się nie wylało. Chociaż pudełko wydaje się na liche, wcale takie nie jest. Wytrzymało ze mną kilka tygodni pod prysznicem rzucane i przewracane. Konsystencja jest dość lejąca się. 


Jest to świetne rozwiązanie do którego się powoli przekonuje. Na pewno to nam nie zastąpi balsamu, ale w awaryjnych sytuacjach może nam pomóc wygrać walkę z czasem. Chętnie będę powracała do tego typów produktów pod prysznić. 
"Projekt Miłość" Karolina Krauze.

"Projekt Miłość" Karolina Krauze.

Jestem zawsze zaciekawiona co blogerzy (vlogerzy) piszą w swoich książkach. Czy powielają treści z bloga, czy postarają się nas zaskoczyć czymś nowym. A może napiszą w innej w ogóle tematyce. Dlatego też chętnie sięgam po takie książki, które przeważnie są świetną, lekką literaturą. 


W tej książce poznajemy kilka historii zranionych kobiet. Ale to nie jest tak że rozdział po rozdziale są opowiadane ich historie. Są one wplecione w charakterystykę typów współczesnych kobiet. Nie zbyt wiele się z nich dowiadujemy. Raczej mogłam by napisać że są opowiedziane w wielkim skrócie. Autorka skupia się na ogólnie na problemach i kłopotach które powstają po rozpadzie związku. W publikacji możemy też znaleźć o seksie, jak rozwiązywać problemy, a także o współczesnych typach mężczyzn. 


Sięgnęłam po tą książkę bo miałam nadzieje że poznam naprawdę historię kobiet po rozstaniu. W środku znalazłam naprawdę nie wiele. Może akapit, czasami dwa tych historii pojawiało się na stronach. Jestem lekko zawiedziona bo naprawdę chciałam poznać takie historie i jak kobiety sobie po tym poradziły. Tym czasem znalazłam typy dzisiejszych kobiet i mężczyzn, które zawsze są w tych quizach w gazetach dla kobiet. Także jak rozwiązywać chyba najbardziej 10 popularnych problemów w związku i jak je rozwiązać. Według mnie to reklamowanie jednej części, która nie jest nawet główną częścią by prawdopodobnie sprzedać więcej sztuk. 



Książka jest w miękkiej okładce wraz z typowo instagramowym zdjęciem. Rozmiar około A5, przy czym idealnie zmieści się do każdej torebki i będzie można czytać wszędzie. Brak kolorowych elementów w środku (co widać poniżej na zdjęciu) co mogło by zwiększyć walory estetyczne książki. Przy takiej cenie jaka jest to mogli się postarać na więcej. W środku znajdziemy 7 rozdziałów, wstęp i zakończenie na 264 stronach. 



Trudno mi powiedzieć dla kogo ta książka będzie odpowiednia. Czasami ciężko po rozstaniu komuś zaoferować pomoc, np. poprzez taką książkę. W środku brak mi trochę takiej odpowiedzi na pytanie "Dlaczego, jak sobie poradzić po rozstaniu (zawodzie miłosnym) i jak wrócić do ponownego randkowania?". 
Ekspresowy żel do usuwania zrogowaceń Delia Good Foot.

Ekspresowy żel do usuwania zrogowaceń Delia Good Foot.

Po lekkim nie wypale ze złuszczającymi skarpetkami skusiłam się na ekspresowy żel do usuwania zrogowaceń. Tutaj ogromną zaletą jest to że skóra nam nie łuszczy się przez następne kilkanaście dni, co jest super bo możemy od razu po zabiegu chodzić z odkrytymi stopami. Oraz to że możemy nakładać produkt miejscowo. 


Produkt zawiera w sobie kwasy, czyli tak jak złuszczające skarpetki. Ale to chyba pierwszy produkt który działa miejscowo. Przynajmniej z którym się spotkałam. Mimo bardzo intensywnego działania (o czym ostrzegają na opakowaniu) to mnie nie podrażniło. Produkt zadziałał w 100% i tak jak obiecywał producent moje stopy miały zdrowy i piękny wygląd. Punkty zrogowacenia na razie w całości nie powróciły i preparat sobie poradził po jednym razie. Chociaż widzę, że w niektórych punktach będę musiała go użyć jeszcze raz bo powróciły drobne niedoskonałości. Konsystencja jest w porządku. Opakowanie przypomina zwykłą tubkę kremu lub pasty do zębów. 


Składniki. 


Na pewno będę powracała do tego produktu, zwłaszcza że wychodzi dużo ekonomiczniej niż skarpety. A przy tym ma ogromne zalety - dostajemy od razu efekt, możemy nakładać miejscowo oraz jest wydajny. 
Zestaw startowy hi hybrid.

Zestaw startowy hi hybrid.

Miałam po raz pierwszy szansę na przetestowanie gotowego zestawu do hybryd. Znalazłam w nim wszystko co powinnam mieć zaczynając zabawę z hybrydami. Zwłaszcza że hi hybrid jest skierowany do młodych dziewczyn. Na plus są małe opakowania lakierów (5 ml) plus cena (20 zł). 
Blogger ostatnio mi nawala, obraca zdjęcia przy wgrywaniu i są do góry nogami albo obrócone o 90*. 


Wszystko przychodzi zapakowane w przepiękne opakowanie. Świetne by potem móc przechowywać lampę i lakiery. 




W zestawie znajdujemy - lampę UV LED 10 W, top, bazę, 3 kolory (szary, różowy wpadający w beż, czerwony), cleaner, aceton, 2 pilniczki o innych grubościach oraz polerkę. Koszt takiego zestawu to 170 zł (wychodzi w sumie tanio, bo same lakiery to wartość 100 zł i lampa to jakieś 70 - 80 zł). 



Lampa to typowy mostek. Nie zmieścimy pod niej całej ręki. Ja swoją wkładam na dwa razy - wskazujący i kciuk oraz środkowy, serdeczny oraz mały. Za to jest leciutka i zajmuje bardzo mało miejsca. Posiada timer na 45 i 60 sekund. Przycisk znajduje się na górze co jest ułatwieniem. 


Pilerka i pilniki mają świetną jakość. Można piłować i ścierać ile się chce. Używam non stop i jeszcze nie widziałam większych śladów zużycia. Cleaner i aceton też bardzo dobrze sobie radzą. 


Najważniejszy (obok lampy) elementem są lakiery. Świetnie napigmentowane w poręcznych butelkach. Pędzelek nie jest za duży, ani za mały, taki w sam raz. Bardzo dobrze się rozprowadzają i współpracują z bazą / topem. Trwałość przy wykonywaniu wszelkich prac domowych to jakieś + / - 2,5 tygodnia. Bardzo szybko można ściągnąć i nie trzeba się namęczyć przy tym. Kolejną zaletą jest to że jest ogromna paleta do wyboru. To taka tańsza wersja Semilaca. 


Wraz z pudełkiem otrzymujemy instrukcję nałożenia oraz zdejmowania hybryd. Super ujęte rady jak poprawnie nałożyć hybrydę. 


Jedyne tego co mi zabrakło w zestawie to drewniany patyczek i wacików bezpyłowych. Wtedy byłyby całkowicie skompletowany zestaw. Ale sprawdzi się idealnie dla każdej nastolatki, która planuje rozpocząć zabawę z hybrydami. 
Copyright © hope&faaith , Blogger