Rzemieślnicze mydła od Mydlane Rewolucje.

Rzemieślnicze mydła od Mydlane Rewolucje.

Ostatnio bardzo polubiłam formę robienia czegoś własnoręcznie. Zwłaszcza procesu tworzenia i oczekiwania na rezultaty. Dlatego skusiłam się na próbę wykonania mydła od Gosi ze strony www.mydlanerewolucje.pl. Tutaj duży plus, że są to naturalne kosmetyki. 

Bardzo chcę podziękować Gosi za pomoc i rady, a także komentarze do dzisiejszej publikacji. Jej tekst pojawi się kursywą. 

Na początku zrobiłam kurs internetowy, na który składają się krótkie instruktażowe filmiki. W pięciu krokach poznamy między innymi: zasady BHP, informację o sprzęcie, miejscu wykonywania mydła. 



Ja do swojego pierwszego mydła wybrałam mydło różane. Wraz z wybraniem jego dostałam przewodnik odnośnie wszystkiego, co powinnam wiedzieć o wykonaniu mydła. Aby było bezpieczniej to wydrukowałam PDF. 




Za co potem sobie podziękowałam, bo mogłam sobie nanosić uwagi oraz zaznaczać na liście co mam lub zrobiłam. Myślę, że było to dobre posunięcie, bo w rękawiczkach średnio mi działał ekran w telefonie. 




Do pracy wybrałam kuchnię, zwłaszcza że musiałam rozpuścić tłuszcze. Stół zabezpieczyłam papierami, które znalazłam w paczce (ekologia). Tu byłam w trakcie dodawania tłuszczy.




Tu już zrobiłam ług. Już wtedy zauważyłam, że coś przestaje mi się udawać. Na całe szczęście to było moje pierwsze podejście do mydła i robiłam tylko połowę. 




Roztopiony tłuszcz wyglądał jak roztopiona margaryna :) 




Po tym jak zmieszałam ług z tłuszczami (po ich odpowiednim wystudzeniu) to wiedziałam, że coś mi nie gra. Jednak nie poddawałam się i zrobiłam dobrą minę do złej gry. Tutaj moja czerwona część mydła. 

Ług z tłuszczami muszą się dobrze połączyć, aby reakcja zmydlania tłuszczy przebiegła prawidłowo i powstało mydło. Ostatecznie powinna powstać jasnobeżowa masa przypominająca konsystencję budyniu. Używanie blendera zamiast łyżki znacząc ułatwia i przyspiesza mieszanie składników. 







Zdjęcia powyżej są od Gosi - jak prawidłowo powinien wyglądać proces robienia ługu.



Nie miałam odpowiedniej formy do wylania masy, więc posiłkowałam się foremkami na babeczki. Uważałam, że będą to małe i urocze mydełka. 




Trochę byłam jak dziecko, które nie mogło się doczekać prezentu. Ja natomiast nie mogłam się doczekać efektu. Tu na zdjęciu babeczki już po zastygnięciu. Wyglądały uroczo i to ze względu na te ususzone kawałki róż. 




W tym momencie zdałam sobie sprawę, że zrobione przeze mnie mydło to katastrofa. Nie zastygło jak powinno oraz rozlatywało się jak chciałam je podnieść. 


Aby uniknąć takiego efektu należy mieszać dłużej masę mydlaną, aż do uzyskania gęstości budyniu. W przeciwnym wypadku składniki nie połączą się prawidłowo i masa nie zastygnie.




Lecz nie poddałam się i próbowałam je przetestować podczas mycia rąk. 



Co zakończyło się jakimś podrażnieniem skóry. Po kilku godzinach od użycia mydła skóra była napięta, a potem pękała. Pojawiły się drobne suche skórki. Na szczęście nie swędziało i "zatuszowałam" skórki kremem do rąk.

Sodowe mydła muszą leżakować około 6 tygodni zanim zacznie się je używać. W tym czasie obniża się pH mydła, mydło łagodnieje, twardnieje i nabiera odpowiednich dla siebie właściwości. 




Po kilku dniach zdecydowałam się na drugą próbę. Na zdjęciu widać mieszanie tłuszczy. 




Druga próba okazała się być jeszcze gorszą niż pierwsza. Bo po dobie mydło wcale nie stężało i było na wpół płynne.


Mimo wszystko nie żałuję tych dwóch prób, na których poległam ze zrobieniem mydła. Nie sądziła, że będzie to takie skomplikowane. Po otworzeniu paczki wszystko wydawało się takie pozornie łatwe i proste. No bo co trudnego w dodaniu kilku składników, wymieszaniu i stworzeniu mydła. Nauczyłam się, że to nie ciasto lub inny przepis kulinarny, gdzie można dodawać składniki na oko. Tutaj naprawdę trzeba dokładnie odmierzyć gramaturę produktów. Dla mnie najgorszym etapem było odmierzanie składników, co do grama. Podczas ich łączenia to już była dla mnie zabawa. Ciut nie jak w piaskownicy przy mieszaniu piasku z wodą. Trochę produkowanie mydła przypominało mi tworzenie ciut skomplikowanego ciasta. Jednak to nie taka zabawa dla dzieci, bo jednak tworzymy reakcje chemiczną używając wodorotlenku sodu z wodą. Jego opary są szkodliwe i nie pachną zbyt dobrze. Należy być uważnym i dokładnie wszystko czytać. 


Jeśli zdecydujemy się zakupić u Gosi zestaw do robienia mydła to otrzymamy nie tylko przepis (a wcale nie musimy kupować), ale także potrzebne składniki do jego produkcji. Przychodzą one do nas w takich aptekarskich pojemnikach, które są oryginalnie zapakowane. Jednak tutaj jedna wada, bo podane gramatury w niektórych przypadkach nadają się tylko do zrobienia jednej porcji mydła. Po prostu gramatury nie są podzielone na równe porcje. Część składników pozostaje i czeka na dokupienie brakujących elementów. Według mnie mógłby powstać taki zestaw początkowy, który by zawierał dokładne porcje na 1 mydło oraz potrzebne narzędzia. 


Z myślą o składnikach, które zostają po zrobieniu mydeł wydałam ebooka „Kosmetyki naturalne. Krok po kroku”. Na podstawie ebooka można wykonać 50 kolejnych domowych kosmetyków. Kosmetyki te są bardzo proste w wykonaniu i przy okazji żaden składnik, który został po robieniu mydeł nie zmarnuje się.


Post we współpracy z firmą Mydlane Rewolucje. 


Emulsja do mycia twarzy kuracja naczynkowa Ziaja Med.

Emulsja do mycia twarzy kuracja naczynkowa Ziaja Med.


 Łagodne oczyszczenie twarzy to jest to czego potrzebuje moja cera i trafiłam idealnie. Nigdy do tej pory nie zawiodłam się na produktach Ziaji, więc dlatego regularnie do nich wracam. Moja cera była bardzo dobrze oczyszczona. Nie wystąpiły żadne podrażnienia i nie zaostrzyły się żadne nowe ogniska. Trochę słabo radzi sobie ze zmywaniem mocnego makijażu. Kosmetyk jest całkiem wydajny. Nie posiada mocnego zapachu. Konsystencja jest w sam raz, dobrze się go aplikuje na twarz.

Z pewnością będę wracać do tego produktu i korzystać naprzemiennie z innymi seriami Ziaji. 

Żel pod prysznic `Słoneczna pigwa` Ziaja.

Żel pod prysznic `Słoneczna pigwa` Ziaja.

Wybrałam ten żel, bo miał mi się kojarzyć z wakacjami, zwłaszcza późnym końcem wakacji i babim latem. 


Obstawiałam, że będzie to owocowy, słodki zapach, dosłownie do schrupania. Jednak tym razem bardzo się zawiodłam i otrzymałam dziwny zapach. Coś na kształt zapachu łazienki, a może rumianku. Pomijając zapach to dobrze się pienił i mył ciało. Moja skóra była lekko wysuszona, jednak bez podrażnień. Konsystencja jest w sam raz, tak samo opakowanie. Warto wspomnieć, że 95% składników jest pochodzenia naturalnego. 


Nie wiem czy powrócę do tego zapachu, ale nadal chyba pozostanę wierna żelom pod prysznic z ziaji. 
 

"Kiedy wierzyliśmy w syreny" Barbara O'Neal.

"Kiedy wierzyliśmy w syreny" Barbara O'Neal.



To jest książka, dzięki której popłaczemy się i wypłyną z nas wszystkie emocje. Bo kiedy główna bohaterka powoli godzi się z tym, że jej siostra zginęła w ataku terrorystycznym to nagle widzi ją w telewizorze. Jaka to musi być zbieżność zdarzeń i magia, że akurat w tym momencie włączyła wiadomości i zobaczyła ten reportaż o pożarze w klubie. Po raz kolejny jej życie przewraca się do góry nogami, zwłaszcza gdy decyduje się odnaleźć siostrę. 

Akcja cały czas trzyma nas w napięciu i sprawia, że chcemy się dowiedzieć, co było powodem wszystkich decyzji. Mamy dużo emocji i uczuć, a ich opisy sprawiają że czułam to samo. Lekkie pióro Autorki sprawiło, że wcale nie męczyłam się czytaniem. Dosłownie nie mogłam się doczekać, co kryje następna strona. Zaś sama treść daje dużo do myślenia i zastanowienia się nad swoim życiem. Książka świetnie pokazuje, że los nie zawsze jest dla nas łaskawy. Często na pozór normalni ludzie mierzą się z ogromną traumą i przeżyciami.



 Polecę tę książkę każdemu, kto potrzebuje silnych emocji i tajemnic do rozwiązania. 




Post we współpracy z wydawnictwem Muza. 
Hialuronowe serum aktywnie nawilżające do ciała Ziaja Witalizacja.

Hialuronowe serum aktywnie nawilżające do ciała Ziaja Witalizacja.


Po pierwsze zaskoczyło mnie to jak mega nawilżające jest to serum. Ciało po kilku użyciach była miękka w dotyku i nawilżona przez dłuższy czas. Po nałożeniu czuć lekki zapach na ciele, jednak nie zostaje na długo  nami. Posiada lekką konsystencję, przez co nakłada się bezproblemowo na ciało. Nie jest zbyt lejąca się, ani gęsta, więc jest wydajny. Nie uczula i nie podrażnia. Na koniec warto zauważyć, że 92% to naturalny skład. 



Zuzanna Kulik  "Black. Restless Soul".

Zuzanna Kulik "Black. Restless Soul".



Główna bohaterka Chloe trzyma Simona bardzo na dystans. Nie wiem dlaczego i próbowałam się dowiedzieć skąd wynika ten dystans. Sama bohaterka wydaje się być trochę niedojrzała i gra taką idiotkę. Lub sprawia wrażenie takiej osoby. Zaś główny bohater myśli, że może mieć wszystko na skinienie palcem. 


Książkę przeczytałam dosłownie w jedno popołudnie. Bardzo szybko się czyta. Rozdziały mogły być bardziej rozbudowane i sprawiać wrażenie pełniejszych. Bo jak się czyta to miałam wrażenie, że są urwane i sprawiają wrażenie nie skończonych szkiców. Dla mnie jest dużo nie dokończonych myśli i czasami miałam problem, aby się połapać o co chodzi. Cała akcja książki jest prowadzona dynamicznie. 



Książkę polecę dla każdej osoby, która lubi romantyczne książki.
 


Post we współpracy z wydawnictwem Lipstick Books. 

Copyright © hope&faaith , Blogger