Kąpiel perełkowa do stóp Delia Good Foot.

Kąpiel perełkowa do stóp Delia Good Foot.

Już wcześniej używałam soli do kąpieli  do moczenia stóp. Przynosiła nie zbyt dobry efekt, po prostu po jej użyciu moje stopy miały dziwny zapach. Dlatego  teraz zdecydowałam się na taką przeznaczoną tylko do stóp. Wybór oczywiście padł na polską firmę Delia. 


Zawiera 45% mocznika, który idealnie nam złuszcza martwy naskórek. Stopy po kilkunastu minutach moczenia stają się perfekcyjnie przygotowane do dalszych zabiegów. Zapach jest delikatny i subtelny, więc idealnie odpręża i relaksuje. Nogi po nim tak dziwnie (jak już wcześniej wspomniałam) nie pachną. Nie wysusza, ani nie podrażnia skóry. Tak jak obiecał producent po takiej kąpieli szybciej mogę usunąć martwy naskórek, nawet taki ten najgrubszy. 


Skład. 


Z racji mojego kosmetycznego minimalizmu oraz chęci zredukowania tony kosmetyków w łazience nie pozwolę sobie na ponowny zakup. Ale gdyby nie to już dawno wylądowała by w moim koszyku. Chociaż dla chcącego nic trudnego i z produktów, które posiadamy w domu będziemy mogli przygotować taką sól. 
Maska do włosów w sprayu od nashi argan.

Maska do włosów w sprayu od nashi argan.

Znacie już moją obsesję do odżywek do włosów, które mają naprawić ich stan oraz je nawilżyć? Jeśli nie to polecam zajrzeć w archiwum po prawej. Dzisiaj znowu przechodzę z kolejną recenzją. Ale tym razem w sprayu. 


Maska jest bez spłukiwania. Dla niektórych to może być zaletą. Lecz ja tutaj się lekko obawiałam czy obciąży lub przetłuści moje włosy. To jakby nałożyć na nie płyn do układania włosów, tylko z pozytywnym skutkiem nawilżania jak odżywka do włosów. Spełnia prawie wszystko co obiecał producent czyli - naprawia uszkodzone włosy, eliminuje niesforne loki i rozplątuje je, układa włosy, ochrona przed ciepłem, dodaje objętości, przedłuża efekt stylizacji lakierem. Na pewno nie można stosować na co dzień bo może zaszkodzić, ale na ważniejsze spotkania czy imprezy sprawdza się świetnie. Można nią idealnie zastąpić wszelkie płyny do układania włosów. A do tego nadaje włosom nieziemski zapach.


To taki fajny dodatek. 2 w 1 - odżywka i płyn do układania włosów. Można się skusić.  Ja chętnie do niej jeszcze powrócę. Na pewno mi zastąpiła płyn do układania włosów. 


Dopełnieniem całej pielęgnacji włosów będą szampon, odżywka i olejek z tej samej serii. 
"Eat pretty every day" Jolene Hart.

"Eat pretty every day" Jolene Hart.

Kolejny nowy rok i kolejne postanowienia. Mimo że ja nie pisałam w tym roku żadnych ze zdrowym odżywaniem czy dietą lub ćwiczeniami. Bo i tak piszę co roku od 2012 to nic nie działa. Ale bez tego nawet zabrałam się za zdrowsze odżywanie. I dlatego sięgnęłam po kolejną książkę. Tym razem jest to coś innego. 


Jest to dziennik żywieniowy. Coś na kształt Demi Lovato. Codziennie otrzymujemy notkę odnośnie tego jak zmienić nasze nawyki żywieniowe. Nie jest to typowa książka "jak być na diecie". Znajdujemy w niej zasady zdrowego odżywiania, które będzie miało wpływ na naszą urodę. Dołączone są cytaty oraz przepisy. 


W środku mamy podział na pory roku, a tam na dni. W każdej jest po ok. 90 dni. Co razem nam da 365 dni. Nie ma zapisanych dat kalendarzowych. Można zacząć kiedy kupi się książkę, a nie np. od początku roku czy pierwszego dnia pory roku. Zawsze możemy znaleźć to co już znamy, ale także pozytywnie się zaskoczyć. Jedna inspiracja to zazwyczaj około jednej strony tekstu. Rady są dostosowane do pór roku. 



Za każdym razem mówię jak grafika jest piękna. Ale tutaj to już graficy przesadzili. Tekstura okładki jest bardzo miła w dotyku, a co najważniejsze nie widać odcisków palców czy brudu. Wszędzie mamy ozdobione kartki przepiękną grafiką. Nie ma strony bez niej. Język książki jest w sam raz, nie występują żadne trudne słowa. Tak samo jak czcionka, jest w sam raz. Rozmiarem zmieści się do każdej torebki, na oko B5. Okładka jest miękka, ale w miarę sztywna. 


 Książka podzielona jest na wstęp i instrukcję korzystania z niej. Następnie na 4 pory roku - wiosnę, lato, jesień i zimę. Na końcu znajdziemy podziękowania i źródła naukowe, na których poparte są dane zawarte w tej książce.


Książka idealna dla każdej z Nas. Świetnie sprawdzi się jako prezent. Nawet dla samej siebie na dobry początek roku. 
Odżywczy balsam 'Algi Morskie i Oligoelementy' od Le Petit Marseillais.

Odżywczy balsam 'Algi Morskie i Oligoelementy' od Le Petit Marseillais.

Nigdy nie przykładałam wielkiej wagi do nawilżania mojego ciała. Tak samo do wyboru balsamów. Po prostu były bo były. Dołączane do jakiś zestawów kosmetyków czy kupione w szale zakupów w DM. To chyba mój pierwszy balsam z prawdziwego zdarzenia. 


Jak zawsze muszę o tym wspomnieć przy produktach LPM - zapach. Utrzymuje się na ciele do kilku godzin. Dosłownie są jak perfumy do ciała. A co najważniejsze ono naprawdę pozostaje nawilżone bez żadnych podrażnień. Bez uczucia lepkości i cienkiej poświaty, co świadczy o tym że wchłania się rewelacyjnie. Nawet nie używając balsamu co dzień, moje ciało od razu się nie wysusza. Skóra po zastosowaniu wygląda na zdrową i odżywioną. Przy czym ten balsam jest wydajny. Zapewnienia producenta się spełniają w 100%. 


Kosmetyk jest zamknięty w tradycyjnej tubie. Bardzo lubię ten typ opakowania bo mogę cały produkt zużyć do końca. Posiada dla balsamu typową konsystencję koloru białego. Jest po prostu dość gęsty. Po dobrych kilku tygodniach używania, opakowanie jest w całości. Co świadczy o tym że jest wytrzymałe. 


Jeśli miałam bym wybierać po raz kolejny balsam do ciała to chętnie postawiłam bym na ten z Le Petit Marseillais. Są one jak perfumy do ciała. Przy czym idealnie nawilżają i dbają o naszą skórę. A gdyby on był jeszcze do stosowania pod prysznicem, to było by  wszechmocne cudo! 
Lakiery hybrydowe od Chiodo.

Lakiery hybrydowe od Chiodo.

No i mania hybryd dopadła także mnie. Postanowiłam sama skomponować swój zestaw. Osobno dobierałam każdą z rzeczy potrzebną do wykonania tego manicure'u. A dzisiaj przychodzę z recenzją lakierów hybrydowych, które są marki Chiodo. Nigdy jakoś nie przykładałam wielkiej wagi do firmy. Często po prostu płacimy za reklamę. 


Każdy zachwyca się marką Semilac. A ja? Na początku znałam ją jako jedyną markę od lakierów hybrydowych. A i moje pierwsze hybrydy miałam z tej firmy. Dlatego zawsze szukam niszowych i wchodzących dopiero na rynek firm by móc je przetestować. Czasami także za niższą cenę, a jakościowo lepsze. 


Są to niemieckie lakiery, które wchodzą na polski rynek. W ofercie znajdziemy także akcesoria i lampy, więc wszystko możemy zamówić w jednym miejscu. Dodatkowo często zdarzają się promocje. Możemy znaleźć lakiery 7 ml za około 20 zł za sztukę! A na ich stronie możemy znaleźć już gotowe i skomponowane zestawy. A za zakupy powyżej 50 zł jest darmowa wysyłka.  


Baza i top coat. 
Moja baza chociaż nie była otwierana to była jakby gęsta. Powinna być płynna, tak jak top coat. Przez co źle było mi nakładać i zrobiłam grubą warstwę na jednej dłoni. Mimo wszystko hybrydy się trzymały. Top coat pogłębił i nadał blask lakierom. 


Swoje lakiery miałam z edycji zaprojektowanej przez Edytę Górniak. Na początek w zestawie miałam 5 cudnych kolorów. Bardzo dobrze rozprowadzają się po bazie. Czasami wystarczy jedna warstwa by pokryć z perfekcją płytkę paznokcia. Ale to zależy od koloru lakieru i jego pigmentacji. U mnie wytrzymują do około 3 tygodni. Ale to zależy od wielu czynników. Świetna pigmentacja kolorów.  Bardzo dobrze się utrzymują i nie miałam większych kłopotów by ich zdjąć. 


W 100% powrócę do tych lakierów. Są świetne! Czasami jak zdarzy się promocja to można upolować  lakiery w niskiej cenie niż semilaca . 

EDIT (15/2/19): Po ponad roku od ich stosowania, baza i top nie potrafiły utrzymać się na paznokciach przez prawie 2 tygodnie. Po niecałym tygodniu pojawiały się pierwsze odpryski, co nie zdarzało mi się z innymi producentami. Lakiery nadal są okej, ale to nie zmienia faktu że nie chcę mieć nic wspólnego z tymi lakierami. Nawet fakt, że dostałam lakiery do testowania, nie zmienił mojej opinii na ich temat. 
Dezodorant kwiat pomarańczy z LPM.

Dezodorant kwiat pomarańczy z LPM.

Zawsze lubiłam próbować nowości. Móc coś przetestować przed innymi. Dlatego zdecydowałam się na nowe dezodoranty z Le Petit Marseillais. Zwłaszcza że już dawno nie używałam żadnych antyperspirantów, tylko same w kulce albo sztyfcie. 


Taka paczka od LPM, prawie na święta. Tym razem nie było frytek, bo składałam meble. 


Cała kolekcja dezodorantów od LPM. Nawiązują zapachowo (i graficznie) do żeli pod prysznic. 


Jestem bardzo zdziwiona ochroną przed potem. Nie zauważyłam by powstawały jakieś plamy od potu na bluzce. Po goleniu od razu jak się popryskałam to zapiekło. Nie zauważyłam żadnych podrażnień. Jedynym minusem tutaj był skład i alkohol na pierwszych miejscach. Opakowanie nawiązuje do żeli z LPM. Chociaż zakrętka jest nie wytrzymała. Jeden upadek i pękła. 


Na pewno kiedyś jeszcze skuszę się na te dezodoranty. A jeszcze chętniej jeśli będą miały wersję w kulce albo sztyfcie. Są po prostu cudowne. 
Płukanki do włosów od Delia Cameleo.

Płukanki do włosów od Delia Cameleo.

Ostatnio dostałam różową, fioletową i srebrną płukankę do włosów. Chciałam je przetestować zwłaszcza na moich ciemnych włosach. Zobaczyć jak one na nie zareagują i przekonać się czy płukanki są tylko dla dziewczyn o jasnych włosach. 


Różowa płukanka 
Jest strasznie wydajna, zwłaszcza jak się rozrobi z wodą. Moje włosy nie zostały zniszczone. Nie barwi, ani nie podrażnia skóry. Nadaje bardzo fajny efekt refleksów i  bardzo intensywny kolor. Trzeba uważać by nie zafarbowało wanny. Nie wypłukuje się po kolejnym myciu do końca. Włosy były łatwe w rozczesywaniu i nie plątały się. To jakby były po odżywce. Najlepiej poszło mi zmycie ziołowym szamponem z fitomed

                              

Srebrna płukanka 
Nie wysuszyła, ani nie przetłuściła moich włosów. Ani także nie obciążyła. Rude refleksy zostały zminimalizowane. Nie ma typowego chemicznego zapachu. Używałam tego jako szamponu lub odżywki, nie rozcieńczałam. Przy rozcieńczaniu powinno się uważać bo może wyjść kolor zielono - niebieski. Trzeba stosować co jakiś czas bo zmywa się dosyć szybko. Należy także uważać przy aplikacji by nie zafarbować wanny. 

                               

Fioletowa płukanka 
Nie zauważyłam wielkiego efektu wow. Na blond włosach mojej mamy trochę usunęła żółć. Efekt na blond trzeba powtarzać co jakiś czas. Lecz na moich ciemnych nie za bardzo było widać. Nie rozcieńczałam jej w ogóle, tylko używałam jako szamponu / odżywki. Trzeba lekko uważać by nie zabrudzić wanny. Zapach strasznie chemiczny. Lecz na włosach lekko wyczuwalny. Dobrze z jej wymyciem z włosów radzi sobie ziołowy szampon, np. z fitomed
Copyright © hope&faaith , Blogger