Peeling do stóp Delia Good Foot.

Peeling do stóp Delia Good Foot.

Jak wiecie jestem wierną fanką peelingu do stóp z biedronki. Nigdy nie szukałam innego bo był moim ulubieńcem, ale czasami trudno go spotkać. Nie dawno miałam właśnie z tym problem, dlatego skusiłam się na ten z polskiej firmy Delia. 


Produkt bardzo dobrze się spisuje w swoich zadaniach. Po relaksującej kąpieli stóp usuwa dobrze zrogowaciały naskórek i wszelkie niedoskonałości. Efekt po? Zdrowy wygląd oraz gładkość stóp bez podrażnień. Nie jest zbyt mocnym kosmetykiem. Albowiem nie ma w składzie żadnego kwasu. Kosmetyk nawilża i odżywia oraz odświeża stopy. Jest dość wydajny i wystarczy na długo mimo małego opakowania. Ale jednym z minusów jakie zauważyłam to to że ma mało drobinek, które dbają o gładkość stóp. Dla niektórych to może być problem. 

Skład. 


Trudno mi powiedzieć czy do niego powrócę. Jak wiecie chcę zredukować liczbę kosmetyków. Ale gdyby nie mój kosmetyczny minimalizm to jestem na tak. Nie widzę tutaj żadnych różnić między nim, a tym z biedronki. 
Maska do włosów Kallos Cherry.

Maska do włosów Kallos Cherry.

Ta maska to jakiś hit blogsery, vlogsfery i u moich znajomych też! Kogo nie pytam to albo słyszał o niej albo ma ją. Chciałam zobaczyć nad czym jest ten wielki szał. Dlatego skusiłam się na zakupy wiśniowej maski. 


Pierwsze co mnie powaliło na kolana przy otwarciu opakowania - zapach wiśni. Nie jakiś chemiczny czy coś, ale najprawdziwszej wiśni z drzewa. Takiej po prostu soczystej. To jeszcze większe zaskoczenie dla mnie - utrzymuje się na włosach po umyciu ich. Moje włosy były po niej w pełni odżywione. Były sypkie, nie puszyły się i nie poplątały się. Były świetne w układaniu się. Zauważyłam, że także lekko ich kondycja się poprawiła. To jest taka przyjemna maska, która nie zaszkodzi ani nie poprawi znacząco naszych włosów. Opakowanie wygląda na takie mało trwałe, ale na razie jeszcze go nie zepsułam. Dla ułatwienia korzystania mogli by zainstalować w pokrywce pompkę. Konsystencja jest taka typowa dla odżywek. 


Za taką cenę,  to jest super. Jeśli wykorzystam swoje szamponowe zapasy to natychmiast skuszę się na szampon z tej serii. Nie narzekam jeśli chodzi o moje włosy to nie muszę im kupować specjalistycznych produktów. Zwłaszcza które czasami bywają bardziej szkodzące niż działające. 
Krem - pianka do stóp Delia Good Foot.

Krem - pianka do stóp Delia Good Foot.

Nigdy nie kupowałam specjalnych produktów do stóp. Po prostu używałam tych samych co do ciała. Tylko raz kiedyś używałam kremu do stóp z rossmanna. Ale teraz postanowiłam spróbować połączenia kremu z pianką. 


W sezonie letnim ten produkt sprawdził się jako hit! Jako krem nawilżał idealnie stopy nie pozostawiając żadnej tłustej poświaty. Oraz relaksował, chłodził oraz dawał ukojenie. Zwłaszcza dla zmęczonych i opuchniętych latem stóp. Po jego użyciu czułam się zrelaksowana. Stopy wyglądały na zdrowe i wypoczęte, a jednocześnie nawilżone. Bardzo łatwo się aplikuje i szybko się wchłania.  Świetnie nadaje się do masażu na obolałych stopach. Pozostawia na nich delikatny zapach. Co jest na plus zwłaszcza w czasie upałów. Na razie nie zauważyłam żadnych wad i oby tak zostało! 


Składniki: Aqua, Butane, Cocoglycerides, Urea, Propane, Glycerin, Hydrogenated Coco-Glycerides, Squalane, , Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Betaine, C10-18 Triglycerides, Olea Europaea Fruit Oil, Isobutane, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Arginine, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Panthenol, Cetyl Palmitate, Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Limonene, Geraniol, 4-Terpineol, Propylene Glycol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylparaben, Citric Acid, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lactic Acid, Disodium EDTA, BHA.

Zapewne będę chciała jeszcze powrócić do tego produktu, w szczególności latem. Nigdy nie znalazłam tak idealnego połączenia kremu i pianki. Moje stopy go pokochały od pierwszego kontaktu i smarowania. 
Brzoskwiniowy żel pod prysznic Balea.

Brzoskwiniowy żel pod prysznic Balea.

Jeśli ktoś by mnie spytał co jest moim uzależnieniem w kupowaniu, bez problemu odpowiedziałam by że żele pod prysznic. Mam ich mnóstwo, a zawsze mam ochotę kupić ich więcej! Zwłaszcza gdy jestem w DM i widzę że mają edycję limitowaną, która urzeka mnie swoim zapachem i  szatą graficzną. 


Ma, jak dla mnie, bardzo dziwne połączenie zapachowe - brzoskwini i lilii wodnych. Ale właśnie tym charakteryzują się żele pod prysznic z wersji limitowanej Balea. Mają dobre właściwości dla mojej skóry - nie podrażniają jej, nie wysuszają. Idealnie się pienią i myją ciało. Pod prysznicem wraz z tym produktem mogę się łatwo zrelaksować, zwłaszcza po długim i ciężkim dniu. Produkt posiada nie za rzadką konsystencję. Zamknięty jest w typowym opakowaniu dla żeli z Balea.  Na te opakowania nie mogę narzekać bo przez ten czas użytkowania nic się z nimi nie dzieje. 


Na pewno będę chciała kiedyś wrócić do DM i wypróbować znowu ich szalonych wariacji z żelami pod prysznic. Mimo że mamy podobne w Rossmannie to chyba tylko raz skusiłam się na nie. Zawsze mam za duży zapas tych z DM. 
Projekt denko #17.

Projekt denko #17.

Podczas sprzątania w czasie remontu wyrzuciłam całą masę zużytych i nie potrzebnych kosmetyków. Nie musiałam specjalnie się nawet trudzić by zapełnić dzisiejszą notkę. 


Eyeliner Lovely Fast Dry - był bardzo dobry, chyba pierwszy raz wykorzystałam do końca eyeliner. Mógłby być bardziej trwalszy. 
Więcej pisałam tutaj.


Tusz do rzęs Romantic Blue Lovely - od początku był katastrofą. Był zeschnięty i nie dało się nim pomalować rzęs. 
Więcej pisałam tutaj.


Tusz do rzęs Lash Artiste Waterproof od Ingrid - wcale nie był wodoodporny, zmywał się jak normalny tusz. Taki przeciętny, nie widziałam zbyt wielkich efektów. 
Więcej pisałam tutaj.


Myjka do ciała - była spoko, ale i tak rękawice są bardziej praktyczne. 


Pilnik do stóp Donegal - bardzo dobrze radził sobie z naskórkiem na stopach. Chociaż jakość i grubość mogła być lepsza. 
Więcej pisałam tutaj.


Maska do stóp od Delia - najlepsza maska jaką miałam na nogi. Świetny zestaw na noc. 
Więcej pisałam tutaj.


Szampony i odżywki od Nashi Organ - trochę dla moich włosów zbyt ciężkie, szybko się włosy przetłuszczały i nie mogłam znieść tego zapachu. 


Plastry do depilacji Isana - sprawdzały się świetnie, zwłaszcza rozgrzane od osłonki na żarówkę. 


Olejek od Nashi Organ - świetnie nawilżał moje włosy, były miękkie w dotyku. 


Gąbka do makijażu z DM - świetnie radziła sobie z nanoszeniem podkładu czy korektoru. Będę szukała podobnej wersji u nas. 
Więcej pisałam tutaj.
Maska do stóp wygładzająco - regenerująca Delia Good Foot.

Maska do stóp wygładzająco - regenerująca Delia Good Foot.

Miałam wiele podejść do zrobienia takiej maski sama w domu używając produktów, które miałam pod ręką. Ale to nie jest tak dobre jak te profesjonalne. Więc dlatego skusiłam się na maskę do stóp wygładzająco - regenerującą. 


Po użyciu maski moje stopy są zregenerowane i wygładzone tak jak obiecywał producent. Także bardzo nawilżone i miękkie jak u niemowlaka. Wszelkie szorstkości zostały usunięte. Efekt był widoczny natychmiastowo. Stopy pozostają nawilżone i odmłodzone. Utrzymał się tak do 5 dni. Wygląda jak po drogich wizytach u kosmetyczki. Wadą produktu jest to że skarpety są jednokrotnego użytku. Można próbować na dwa razy, ale to będzie trudniejsze do wykonania. 


Skład. 


W opakowaniu znajdujemy preparat oraz jednorazowe skarpetki. Maska zapakowana jest w saszetkę, coś na kształt próbki. 


Co jakiś czas na pewno chętnie powrócę do tej maski. Za taką cenę otrzymujemy efekt profesjonalnego zabiegu. Ale będę także  próbowała udoskonalić swoją domowej roboty. Zwłaszcza że w domu jest mnóstwo produktów do zrobienia takiej maski. 
Copyright © hope&faaith , Blogger