Urodzinowa pamiątka.

Urodzinowa pamiątka.

Nie tak dawno kończyłam 25 lat, to dość "okrągły" wiek. W tym wieku wiele moich znajomych jest już po studiach, bierze ślub. Znaczna większość zaczyna swoje samodzielne, dorosłe życie z poważną pracą. Często także występuje kryzys ćwierćwiecza, bo wtedy czeka większość życiowych zmian. Ja postanowiłam te urodziny spędzić trochę inaczej. Nadrabiałam także za poprzedni rok, kiedy zamknęli nas z powodu pandemii. 


Z okazji 25 pełnych obrotów wokół słońca postanowiłam przygotować 25 miłych niespodzianek dla siebie, które zrobię w miesiącu październik. Jedną z nich jest namacalne upamiętanie swojego istnienia. Zdjęcia na pewno w tej sytuacji wpisują się na pewno, ale chciałam czegoś bardziej wow. Czegoś, na co będę spoglądać codziennie i będzie mi przypominać, że jestem wyjątkową gwiazdką na niebie. Wybrałam totalnie coś prostego, a zarazem robiącego efekt. Padło na mapę gwiazd z datą, godziną i miejscem moich narodzin — klasyczna personalizowana mapa nieba.




Mogłam tam wpisać swój tekst oraz podać te dane. Moją małą uwagą jest to, że nie dokładnie odwzorowali współrzędne geograficzne do mojego miasta. To też może być po części moja wina, bo przy momencie akceptacji nie sprawdziłam dokładnie współrzędnych. Jednak, co jest super, to dostajemy projekt do akceptacji i możemy poprawić jeszcze przed drukiem. Kolejną pozytywną rzeczą jest możliwość wyboru koloru ramki lub wersji bez, a także rozmiaru (40x60, 50x70, 60x80). Wszystko przychodzi mega zapakowane w tekturę i stretch. Dodatkowo pleksa jest pokryta folią, która go zabezpiecza przed zarysowaniem. Papier, na którym jest wydrukowana mapa jest jakby ze strukturą. 


Taki plakat to świetny prezent na 25 urodziny, ale też i na inne uroczystości. Moja koleżanka z pracy po tym jak zobaczyła mój plakat to stwierdziła, że zrobi podobny na rocznicę ślubu dla swojego męża. Znajdziemy wiele pomysłów i inspiracji do stworzenia idealnego prezentu. Mamy różne rodzaje plakatów, możemy podzielić je na ze zdjęć, mapy podróży, mapy gwiazd. 

Tonik z kwasem hialuronowym "Jagody acai" Antyoksydacja Ziaja.

Tonik z kwasem hialuronowym "Jagody acai" Antyoksydacja Ziaja.

Lubię wieczorem przed snem, po całym demakijażu, spryskać twarz mgiełką. Kiedyś przemywałam płatkiem nasączonym tonikiem, ale teraz zauważyłam, że lepiej działa w formie z rozpylaczem. 


Nigdy nie uważam, aby tonik miał zmywać makijaż, więc go w taki sposób nie testowałam. Od tego mamy płyny micelarne i inne do demakijażu mleczka. Po spryskaniu czuć przez chwilę taki delikatny zapach, który nie zostaje z nami na długo. Skóra jest nawilżona i wygładzona. W wyglądzie promienieje. Nie przesuszył, ani nie spowodował innych problemów skórnych. Czuję takie lekkie odświeżenie skóry. W lecie na skórę bez makijażu w upalne dni będzie idealny. Atomizer nigdy się nie zaciął i działał ekstra. A po za tym jest mega wydajny przy takiej niskiej cenie.


Chyba przy nim pozostanę, a jak nie to pewnie wypróbuję jeszcze inny z ziaji. 
Micelarny żel do mycia twarzy Fresh Juice Bielenda.

Micelarny żel do mycia twarzy Fresh Juice Bielenda.

Niestety musiałam na razie odpuścić stosowanie żelu micelarnego z bebeauty, chociaż nadal go kocham pełnym sercem. Po ponad pięciu latach stosowania poczułam, że moja skóra go już nie toleruje i musiałam go odstawić. Nie wiem czy ostatnio czegoś nie zmienili w składzie. Kompletnie nie widziałam, co wybrać i skusiłam się w promocji w drogerii na bielendę. 



Pierwszym uczuciem to było takie oczyszczenie twarzy, ale jednak poczułam małe ściągnięcie. Dogłębnie usunął cały makijaż i brud z mojej twarzy. Wystarczyła na to jedna pompka produktu. Za co muszę pochwalić, bo jest wydajny i mega przemyślane jest to rozwiązanie z aplikatorem. Podczas używania czuć delikatny zapach, który nie pozostaje na długo. Po zastosowaniu moja cera jest delikatna i przyjemna w dotyku. Nie zauważyłam, aby była jakoś nawilżona. Konsystencja jest taka niby żelowa, ale jednak wodnista. 



 Nie wiem czy do niego wrócę, nie zdobył mojego serca.

Krem do twarzy typu anti-aging Face Cream Swederm.

Krem do twarzy typu anti-aging Face Cream Swederm.

Czasami zdarza mi się użyć kremu, który ma mnie zabezpieczyć przed zmarszczkami. Jednak to nie jest na razie jeszcze coś efektowanego, raczej takie małe zabezpieczenie.  


Pierwszą rzeczą jaką w nim odkryłam to ekspresowe wchłanianie się. Cera jest nawilżona i trochę odżywiona. Nie ma efektu tłustego filmu, nic się nie świeci. Nie ma efektu przesuszonej skóry, a przede wszystkim suchych skórek. Jest za to efekt promiennej skóry. Krem mnie nie zapchał i nie spowodował niedoskonałości. Na sam koniec zostawiłam kwestię zmarszczek, nie zauważyłam zbytniej różnicy, ale może troszkę jest na plus z ich zwalczaniem. Konsystencja jest w taka w sam raz. Nie było problemu z jej rozprowadzaniem po twarzy. 



Świetny kosmetyk, jednak nie skradł mojego serca jak na to liczyłam.
 

Ćwierćwiecze.

 Przez ostatni miesiąc przed urodzinami totalnie się nie przejmowałam, jakby to powiedzieć nie przeżywałam tego wcale. Dużo się działo w pracy, ale też na pierwszą połowę października zaplanowałam sporo rzeczy - dwa wyjazdy. Miałam totalnie zajętą głowę, aby nie popaść w depresję okołourodzinową. Miałam w tamtym roku i nie było to miłe. 


Same urodziny spędziłam w pracy. To było całkiem miłe, bliscy ludzie przychodzili do mnie z życzeniami, a ja mogłam ich poczęstować ciastem. Nie przeżywałam tego jakoś, że zmarnuje swój dzień urodzin, bo spędzam go 8h w pracy. Celebrowałam po prostu chwilę i dałam sobie czas na spełnianie niektórych przyjemności już wcześniej. Po pracy wtuliłam się w koc, włączyłam "Squid game" oraz wcinałam słodycze. Po ostatnich dniach to było naprawdę mega relaksujące. 


Nie przejmowałam się też, jak kiedyś miałam to w zanadrzu, że mało osób na tablicy na fb składa mi życzenia. Po prostu to tylko statystyka. Masę wiadomości dostałam w prywatnych wiadomościach. Totalnie z wiekiem inaczej patrzę na wszystko.  


Czy dopadł mnie kryzys ćwierćwiecza? Teraz nie. Ale była sytuacja na przełomie maja/czerwca, kiedy naprawdę czułam się źle ze sobą, nie wiedziałam co dokładnie chce robić w życiu i jak planować swoje życie. Obecnie skupiam się na teraźniejszej chwili. 

Tusz do rzęs Big Volume Explosion Mascara Eveline.

Tusz do rzęs Big Volume Explosion Mascara Eveline.

Mimo wszystko czasami zdarza mi się zdradzić swojego ulubieńca tusz Lovely na rzecz spróbowania czegoś nowego i innego. Zwłaszcza, że jak tylko zobaczyłam tą szczoteczkę to automatycznie się w niej zakochałam. 


Na samym początku musiałam się nauczyć manewrować szczoteczką, aby nie sklejać rzęs. Jest mega duża i silikonowa. Nie nabiera się na nią zbyt dużo produktu. Tusz nadaje im intensywny czarny kolor. Są trochę pogrubione, lecz wcale nie wydłużone. Nie zauważyłam, aby były jakieś grudki. Po kilkunastu godzinach zaczyna się minimalnie kruszyć. Nie miałam problemu ze zmyciem go, używałam do tego płynu micelarnego. 


Chyba nie będę do niego wracać. Nie podbił mojego serca tak jak bym pragnęła. 
 

Szampon do włosów kręconych i falowanych Curl Manifesto Kerastase.

Szampon do włosów kręconych i falowanych Curl Manifesto Kerastase.

Ostatnio zauważyłam, że jednak moje włosy są falowane i podatne na naturalne kręcenie. I co więcej, te loki zaczęły mi się podobać. Chciałam się przekonać, czy szampon do włosów kręconych może mieć na nie wpływ. 


Po pierwszym umyciu moje włosy były troszeczkę ładniejsze niż zazwyczaj, jakby miękkie i trochę się jakby układały. Nie zauważyłam, aby były lepsze fale na włosach. Pozostaje na nich taki delikatny zapach, który nie jest moim ulubionym. Nie zauważyłam, aby moja skóra głowy była w pełni oczyszczona. Konsystencja jest w sam raz. 


Szampon za tą cenę nie do końca spełnia moje oczekiwania. Jednak do niego nie wrócę. 
 

Copyright © hope&faaith , Blogger