Anna Płowiec "W cieniu magnolii".

W czasie pisania licencjatu pochłaniam w ekspresowym tempie wszelkie powieści. Staje się to dla mnie lekką odskocznią od literatury fachowej oraz aktów prawnych. Ostatnio sięgnęłam po powieść polską od niepamiętnych czasów. Nigdy nie lubiłam polskich, zawsze jakieś typowe dialogi i polskie imiona. To ostatnie to rzecz, której nie mogę znieść. 


Opowiada historię Alicji i jej utraconej miłości. Takie typowe polskie romansidło. Czytało się ją bardzo źle. Częste przeskoki czasu akcji nie wpłynęły za dobrze na fabułę. Po prostu czytając wiedziałam, że to się skończy happy endem. Przebrnęłam bo zaczęłam i głupio było nie dokończyć. Jak to kiedyś ktoś powiedział - typowe love story i ten sam schemat. Co mnie jeszcze zirytowało to ciągłe powtarzanie imion. Tak samo język był płytki. Tytuł jak dla mnie średnio odnosi się do samej powieści. 


To typową formę powieści i przypomina nawet to kształtem książki. Ma ponad 372 strony. Oprawiona jest w miękką okładkę. Okładka średnio nawiązuje do całości. Język dość typowy dla osób, które nie umieją pisać. 



Wątpię by książka zainteresowała młode dziewczyny, raczej bym stawiała jako prezent na zbliżający się dzień matki. Także dla naszych babć oraz cioć. 

No comments:

Post a Comment

Copyright © hope&faaith , Blogger