Donatella Rizzati "Mała zielarnia w Paryżu".

Uwielbiam lato (ale nie ostatnie upały!), kiedy mogę wrócić po pracy i siąść na słońcu wraz z książką. Wybieram wtedy bardziej tytuły z gatunku literatury pięknej. To jest moja chwila relaksu, do tego jeszcze owoce i mogę tak siedzieć do nocy. 


Na początku raczej z niechęcią sięgnęłam po książkę. Opis wydał mi się zbyt przytłaczający, pełen smutku i bez happy endu. Jednak czytając co raz kolejną stronę to co raz bardziej wciągnęłam się w losy Violi i tego jak Paryż jej pomógł. Są podobne historie, jednak ta ma sobie coś wyjątkowego. Trudno to określić, jednakże nie mogłam się doczekać tego co będzie dalej. Jednak trochę bohaterka, przynajmniej dla mnie była, w pewnych momentach po prostu niedojrzała emocjonalnie. Na pewno na plus jest umieszczenie zielarskich przepisów w książce. Można się trochę poczuć jak Babka z serialu "Ranczo". Nie możemy zapominać o miejscu, gdzie toczy się akcja, czyli Paryżu. Bardzo się ucieszyłam, że nie jest on pokazany turystycznie, a raczej z punktu widzenia mieszkańca - małe uliczki, sklepiki. Książka jest podzielona na trzy części na 462 stronach. Ma przepiękną, delikatną okładkę. 



 Sama książka może posiadać działanie terapeutyczne i być pomocna dla osób, znajdujących się w podobnej sytuacji. 

No comments:

Post a Comment

Copyright © hope&faaith , Blogger