23 i co dalej?

Moje dwudzieste trzecie urodziny były wyjątkowe. Spędziłam je po raz pierwszy bez rodziców i poza domem, w pracy. A i zapomniałam wykonać typowej fotorelacji jak w ubiegłych latach. Ale wciąż traktowałam siebie jak najbardziej wyjątkowo się dało. 

Jak zawsze był dla mnie najlepszy poranek, bo nikt nie wiedział, że mam urodziny. Nie chciałam się chwalić tym, bo potem jest totalnie niezręcznie. Mogłam się cieszyć tą chwilą spokoju, tej porannej ciszy. Na dodatek było słonecznie, a Harry Styles wydał teledysk do nowej piosenki. W drodze na spotkanie słuchałam non stop przez godzinę. 

Udało mi się to wszystko utrzymać do południa, bo facebook przypomniał o moich urodzinach. Ugh, zapomniałam zablokować tej opcji. Co rok zapominam. No i zaczęło się składanie życzeń i traktowanie mnie wyjątkowo. Chociaż na to ostatnie nie narzekałam. 

Późnym popołudniem przeżyłam jedną dramę, po której powinnam być załamana, ale wiecie co zrobiłam? Śmiałam się, nie ważne jak było bardzo źle to ja po prostu uśmiechałam się. Nie wiem czy to przez zmęczenie, czy ten wyjątkowy dzień, ale nie umiałam sobie zrujnować humoru. 

Wieczorem podczas kolacji, kiedy wróciłam z toalety, to wszyscy zaczęli mi śpiewać "Sto lat" oraz dostałam prezenty. To było tak zaplanowane, że aż jak wracałam to czułam, że zaraz coś się wydarzy. To jest tak przewidywalne i filmowe. No i te stanie na środku restauracji, dobrze że to był osobny pokój zarezerwowany dla nas i inni goście nas nie widzieli. To było takie niezręczne i lekko się zawstydziłam. Chociaż praktycznie jestem przyzwyczajona do atencji i bycie zawsze na "widoku". 

Nawet nie wiem kiedy minął mi cały dzień. Chciałabym, aby to trwało dłużej i nie zleciało tak szybko. Oraz żeby może niektóre momenty dnia były lepiej zaplanowane. Mimo wszystko cieszyłam się, że wreszcie miałam coś innego niż co roku. 

No comments:

Post a Comment

Copyright © hope&faaith , Blogger