Suchy szampon do włosów L'oreal Magic Shampoo Fresh Crush.
Kiedyś namiętnie od 2 klasy liceum używałam do początków studiów suchego szamponu z Isany. Rozpylany biały proszek pozostawiał na moich ciemnych włosach ślad i musiałam to dobrze zawsze wyczesać. Niedokończone opakowanie do tej pory leży gdzieś w szafce. Kupiłam je ponad 3 lata temu! To chyba zasługa że dobrałam wreszcie (!) odpowiedni szampon do moich włosów.
Pierwsze co mnie zaskoczyło w tym szamponie to to że jest nie widzialny. Mogę pryskać jak chce i ile chce (w przeciwieństwie do tych "proszkowych") i jeśli dobrze nie wyczeszę to nie będzie znać. Kilka pryśnięć wystarczy by odświeżyło na jeden dzień moje włosy, znaczy przetrzymało je jakoś do umycia. Moje włosy praktycznie (myje je co 3 dni, nakładając za każdym razem odżywkę) nie przetłuszczają się tak bardzo by nie wymagały używania suchego szamponu co chwilę. Chyba że będę ciągle, pierwszego dnia po myciu czy coś, przeczesywała je ręką. Szampon naprawdę daje odświeżenie, można śmiało rzec że dosłownie takie jak umycie włosów. No ale nam tego nie zastąpi. Nadaje im też lekki zapach świeżości. Nie występował mi po tym żaden łupież czy coś. Zmywałam to szamponem, którego używam na co dzień.
Szampon zamknięty jest w butelce przypominającej lakier do włosów. Kolor produktu jest także podobny do lakieru, przezroczysty. Pompka i zakrętka działają bez zarzutów. Zapach nie jest duszący. Z opakowaniem w ogóle nie działo się nic złego.
Jak zawsze powtarzam, że redukuje kosmetyki w mojej kosmetyczce. Chce dojść do kosmetycznego minimalizmu i używać produktów, które naprawdę mi są potrzebne. Ale jeśli miałam bym się skusić ponownie na jakiś suchy szampon to na pewno wybiorę właśnie ten.
No comments:
Post a Comment