Ćwierćwiecze.

 Przez ostatni miesiąc przed urodzinami totalnie się nie przejmowałam, jakby to powiedzieć nie przeżywałam tego wcale. Dużo się działo w pracy, ale też na pierwszą połowę października zaplanowałam sporo rzeczy - dwa wyjazdy. Miałam totalnie zajętą głowę, aby nie popaść w depresję okołourodzinową. Miałam w tamtym roku i nie było to miłe. 


Same urodziny spędziłam w pracy. To było całkiem miłe, bliscy ludzie przychodzili do mnie z życzeniami, a ja mogłam ich poczęstować ciastem. Nie przeżywałam tego jakoś, że zmarnuje swój dzień urodzin, bo spędzam go 8h w pracy. Celebrowałam po prostu chwilę i dałam sobie czas na spełnianie niektórych przyjemności już wcześniej. Po pracy wtuliłam się w koc, włączyłam "Squid game" oraz wcinałam słodycze. Po ostatnich dniach to było naprawdę mega relaksujące. 


Nie przejmowałam się też, jak kiedyś miałam to w zanadrzu, że mało osób na tablicy na fb składa mi życzenia. Po prostu to tylko statystyka. Masę wiadomości dostałam w prywatnych wiadomościach. Totalnie z wiekiem inaczej patrzę na wszystko.  


Czy dopadł mnie kryzys ćwierćwiecza? Teraz nie. Ale była sytuacja na przełomie maja/czerwca, kiedy naprawdę czułam się źle ze sobą, nie wiedziałam co dokładnie chce robić w życiu i jak planować swoje życie. Obecnie skupiam się na teraźniejszej chwili. 

No comments:

Post a Comment

Copyright © hope&faaith , Blogger