Szampon do włosów Nivea blask i objętość.

Szampon do włosów Nivea blask i objętość.

Tym razem wybierając szampon postawiłam na inny rodzaj niż w kilku ostatnich. Chciałam coś dla moich ostatnio oklapniętych włosów. 


Nie obciąża włosów. Są lekko uniesione tak jak obiecuje producent. Są miękkie w dotyku. Wyglądają na zdrowe i pełne blasku. Nie zauważyłam żeby poplątał mi włosy, łatwo mi się rozczesuje włosy. Skóra głowy nie zareagowała na niego alergicznie. Nie dostałam żadnej wysypki czy łupieżu. Produkt dobrze się pieni. 


Butelka jest prześliczna. Dzięki temu że jest przezroczysta, wiemy ile nam zostało produktu. Konsystencja jest typowa dla każdego szamponu. Miły i przyjemny zapach. 


Na pewno będę chciała jeszcze wypróbować odżywkę z tej serii. Możliwe że zostanę na jakiś czas przy szamponach z nivea. Urzekły mnie ostatnio. 
Kredka ust Lovely nr 3.

Kredka ust Lovely nr 3.

Szukałam czegoś do podkreślenia ust.  Lecz ta kredka to lekki nie wypał. 


Jest dość trwały. Wytrzymuje prawie 6 godzin bez jedzenia. Daje efekt półmatowy. Podkreśla lekko suche skórki. Nie zauważyłam, żeby wysuszała moje usta. Na pewno nam ich nie nawilża. Nie zareagowała alergicznie z moją skórą. Nie gryzie się z innymi produktami do ust. Jest świetnie na pigmentowana. Przyjemna w aplikacji. Ale trzeba uważać jak się temperuje by nie pobrudzić ubrania czy innych rzeczy.


Wyglądem przypomina szkolną kolorową kredkę. Przy temperowaniu trzeba uważać. Ma trudno wyczuwalny zapach. Konsystencja nie jest zbita i lekko nakłada się na ustach. W czasie upałów się nie roztapia się.


Znając życie na pewno niedługo się obkupię kolejnymi kredkami do ust. A te z Lovely nie są zbyt godne polecenia. Essence jest o wiele lepsza, a cena nawet ta sama ;)
Krem do twarzy Nivea Soft.

Krem do twarzy Nivea Soft.

Kiedy zmienili opakowanie mojego kremu dla dzieci babydream, zmienił się także skład. Przestał być już nawilżający, a stał się natłuszczający. Zmuszona, zwłaszcza w okresie letnim, na szukanie zamiennika. Rozważałam zakup Nivea Soft lub Nivea Care. Wybór padł na pierwszy. 


Krem ideał, mogę śmiało powiedzieć. Nawilżanie i pielęgnacja na 100%. Cera jest delikatna i gładka. Nie bieli skóry, daje taką na początku bezbarwną otoczkę, lecz szybko potem się wchłania. Dobrze się sprawdza pod makijażem - pod podkładem i pudrem, jak i pod samym pudrem. Nigdy mnie nie zapchał, nie podrażnił i nie uczulił. Kiedy nie nałożyłam go przez 2-3 dni, to widać że moja skóra się o niego domagała, bo szybko wchłonęła nałożony krem. Nie pozostawia uczucia lepkości. 


Konsystencja jest lekka. Szybko się rozprowadza. Kolor biały. Delikatny zapach. Zaletą też jest opakowanie. Gdzie możemy zużyć produkt do końca. 


Dostałam to na co oczekiwałam. Idealnie zastąpił babydream. Do tego nie muszę już chodzić do rossmanna, a mogę go zakupić w każdym supermarkecie czy drogerii.
Lakier do paznokci od KOBO.

Lakier do paznokci od KOBO.

Swój posiadam w kolorze Harmony.


Kolor praktycznie kryje po pierwszej warstwie. Dwie warstwy w zupełności wystarczają. Konsystencja nie jest zbyt gęsta. Pędzelek mógł być troszeczkę grubszy. Wraz z utwardzaczem wytrzymuje u mnie standardowe 6 dni. W miarę dobrze schnie. Nie pozostawia smug.


Będzie idealny na jesień i zimę.
Utwardzacz do paznokci Wibo Iron Hard.

Utwardzacz do paznokci Wibo Iron Hard.

Od dawna planowałam zakup utwardzacza do lakieru. Wybór padł na jeden z tańszych produktów.


Wytrzymuje u mnie do 10 dni. Kolor na paznokciach wydaje się bardziej nasycony. Manicure wydaje się być jak z salonu. Często się śmieje, że mam hybrydę. Bo dla mnie różnicy w wyglądzie nie ma żadnej. Daje niesamowity połysk. Nigdy nie zareagował źle z żadnym z moich lakierów. Także moja skórki nie mają z nim żadnego problemu
Opakowanie dość dla mnie designerskie. Pędzelek mega wygodny. Buteleczka szklana przezroczysta. Co mnie zaskoczyło po otwarciu to że było nalane prawie pod sam wierzch. Konsystencja nie jest taka gęsta. Mam go rok i nie zasechł. 


Jeśli mi się skończy, a to na pewno, poszukam może czegoś innego. Jeśli nie znajdę wrócę do niego. 
Perfumy Beyonce Midnight Heat.

Perfumy Beyonce Midnight Heat.

Kochani, wróciłam na instagram. Możecie mnie znaleźć pod nazwą @hopeandfaaith

Jeden z moich spóźnionych prezentów świątecznych. Nawet nie spodziewałam się że je dostanę, a co najważniejsze trafione z zapachem. 


Ma przepiękny zapach. Też słodki, lecz mniej niż jej siostra Heat Rush (pomarańczowa). Bardziej cukierkowaty, coś a'la kwiatowy. Buteleczka taka sama jak wszystkie perfumy z serii Heat. Zapach jest trwały. Znikają bardzo powoli, a nie tak na raz. 


Nuty zapachowe:

nuta głowy: śliwka, gwiezdny owoc (karambola)

nuta serca: orchidea, czarny tulipan, fioletowa piwonia
nuta bazy: bursztyn, drzewo sandałowe, paczula 



Idealna na wieczorne imprezy w lecie. Na pewno zechcę wrócić do tego zapachu. 
Isana krem do ciała z owocem granatu i figą.

Isana krem do ciała z owocem granatu i figą.

Zakupiłam na promocji, kiedy kończyło mi się masło do ciała z Ziaji. Szukałam czegoś dobrego, a w miarę w przystępnej cenie. 


Jeśli nałożymy zbyt dużo tego kremu na którąkolwiek partię naszego ciała powstaje nam biała maź, która nie chce się za bardzo rozprowadzić. Niestety też długo się wchłania. Skóra po wchłonięciu produktu jest miękka, nawilżona i przyjemna w dotyku. Zapach nie jest tak długotrwały jak się spodziewałam. Nigdy mnie nie podrażnił, ani nie uczulił. Nie wysusza skóry. 


Konsystencja jest dość rzadka. Ma kolor lekkiego różu. Zapach jest delikatny i owocowy, bardziej słodki. Pudełko to katastrofa. Nie można dobrze zamknąć. Do podróży się nie nadaje. Nie jest też takie solidne i trzeba być ostrożnym kiedy się je podnosi.


Nie wiem czy zdecyduje się na kolejne opakowanie tego produktu. Po za nawilżaniem i nie wywoływaniem podrażnień na mojej skórze nie widzę żadnych zalet, same wady. Możliwe że skusze się na inny zapach. Jeśli tak to mój wybór padnie na masło kakaowe. 
Projekt denko #11.

Projekt denko #11.

W zaskakującym tempie zużywam kosmetyki, bo czym się nie obejrzę to zaglądam do reklamówki by dodać do niej kolejny zużyty produkt. 


błyszczyk do ust Oriflame The One - jak ja nie jestem do błyszczyków przekonana, to ten okazał się strzałem w dziesiątkę przy używaniu, jednak na razie nie planuje powrotu do błyszczyków. 
Więcej pisałam o nim tutaj.


żel pod prysznic Balea Mango Mambo - eksplozja zapachu przy kąpieli, żałuje jednego - że w najbliższej przyszłości nie będę miała okazji zakupić produktu. 
Więcej pisałam o nim tutaj.


szampon do włosów Pure Wax - ogromnym jego plusem że był bez SLS, wraz z maskami do włosów współgrał idealnie. 
Więcej pisałam o nim tutaj


glinka Fitomed - za każdym razem porządnie oczyszczała moją twarz, teraz próbuje ją zastąpić pastą z ziaji. 
Więcej pisałam o nim tutaj


lakier do włosów Isana Volume Up - był dobry, ale przeciekało opakowanie
Więcej pisałam o nim tutaj.


lakier do paznokci Sephora Hit Color L55 Catch me - idealny kolor, trwałość i nakładanie.
Więcej pisałam o nim tutaj.


olejek do mycia ciała Balea Duschol - zapach jednak nie przypadł mi do gustu, a na dodatek był wyczuwalny na ciele przez następne kilka godzin
Więcej pisałam o nim tutaj.


mascara Rimmel Wonderful Wake Me Up - cudowna maskara, koledzy na uniwersytecie byli zachwyceni jej ogórkowym zapachem. Wystarczyło jedno pociągnięcie a rzęsy były idealnie podkreślone
Więcej pisałam o nim tutaj.


krem do rąk Oriflame Happy Skin - kiedy miałam suche ręce czy też skórki przy paznokciach, bardzo dobrze nawilżał je. 
Więcej pisałam o nim tutaj.


dezodorant do stóp Nivelazione Farmona - używałam ostatnio do odświeżenia butów, posiadł w miarę neutralny zapach. 

Copyright © hope&faaith , Blogger