Szampon do włosów długich Isana.

Szampon do włosów długich Isana.



Jako posiadaczka długich włosów skusiłam się na szampon poświęcony takim włosom i się trochę zawiodłam. Myślałam, że będzie super pielęgnacja, a tu trochę wtopa. Szampon sam w sobie myje włosy i to by było na tyle. Czasami są one poplątane i bez szału. Dalsza pielęgnacja ratuje włosy, bo inaczej wyglądałam bym okropnie. Włosy po wyschnięciu nie są ani napuszone, ani mega gładkie. W samym użytkowaniu jest przyjemny. Super rozprowadza się po włosach i dobrze się spłukuje. Nie powoduje łupieżu, ani nie przesusza skóry głowy. Sam skład nie jest najlepszy.




 Nie sądzę, abym wróciła do tego szamponu.

Krem do twarzy Malina Eco Sorbet Bielenda.

Krem do twarzy Malina Eco Sorbet Bielenda.



Słodkie opakowanie, które przyciągnęło mój wzrok na półce. Dodatkowo jest zapachem malinowym, a ja maliny wprost uwielbiam. No i ten różowy kolor. Działanie jest super, jednak nie jest jakieś mocno spektakularne. Jednak moja cera była nawilżona i gotowa do dalszej pielęgnacji. Świetnie też współgrał z bazą i podkładem. Nie pozostawia tłustej warstwy na sobie i w miarę szybko się wchłania. Nie powodował uczucia ściągnięcia. Nie wystąpiły u mnie żadne reakcje alergiczne. Konsystencja jest gęsta, ale nie aż taka zbita. Wystarcza niewielka ilość, aby rozsmarować go na twarzy - przez co jest wydajny. 



 Możliwe, że będę wracać do tego kremu i tej serii. 

Serum do twarzy koncentrat upiększający Isana.

Serum do twarzy koncentrat upiększający Isana.



Po pierwszych kilku razach użytkowania nie byłam zachwycona i musiałam go odstawić. Zastanawiałam się czy przypadkiem to on mnie nie uczulił i nie spowodował, że na mojej twarzy pojawiły się niedoskonałości. Totalnie nie mogę znieść mocnego zapachu i konsystencji. Strasznie trudno i dziwnie mi się go rozprowadzało po twarzy. Jednak szybko się wchłania i nie pozostawia takiej tłustej poświaty. Jest wydajny, bo naprawdę trzeba niewielką ilość, aby rozprowadzić go na twarzy. Po kilku użyciach moja cera była ładnie nawilżona. 



 Nie wiem czy to ze względu na zapach czy co, ale nie sądzę żebym wróciła do tego produktu. 

Szminki Makeup Revolution.

Szminki Makeup Revolution.



Jestem dosłownie oczarowana szminkami. Przepiękny kolor beżowej, która nazywa się "Baby" oraz trochę mniej ładny kolor czerwonej "Slow". Ślicznie wyglądają na ustach, są bardziej takie matowe niż świecące się. Bez problemu aplikują się na ustach. W dodatku pachną budyniowo i tak dosłownie słodyczą. Jednak z trwałością nie powalają i utrzymują się na ustach do pierwszego jedzenia, albo picia. Tak same z siebie schodzą po kilku godzinach. 




Szminki pochodzą z kalendarza adwentowego Makeup Revolution - You are the revolution.  



Perfumy Black Opium od Yves Saint Laurent.

Perfumy Black Opium od Yves Saint Laurent.



Posiadają mocny i wyrazisty zapach. Można śmiało określić, że jest odważny. Trochę zapach kojarzy mi się z kobietą, która jest pewna siebie, niezależna i seksowna. Wyczuwam najbardziej wanilię i kawę. No może też trochę różowego pieprzu. Sprawdzi się idealnie na każdą porę dnia i roku. Jednak na upały to trochę nie, ale to zależy. Wystarczy jedno pryśnięcie, aby już zapach był wystarczający. Ja zawsze mam problem z określeniem trwałości, bo nie czuje na sobie perfum i nie mam pojęcia kiedy przestają pachnieć. Jednak na ubraniu utrzymuje się długo. Unikatowa i niepowtarzalna buteleczka. 



 Z pewnością wrócę do niego. 

Copyright © hope&faaith , Blogger